Wychowawczyni w podstawówce mówiła coś o konieczności udzielenia przez nas pomocy dziewczynie z klasy, która miała dość poważne problemy. Wychowawczyni przemówiła, siląc się na oficjalny styl:
Celem pomożenia Małgosi…
a ja zrozumiałem:
Celem pomorzenia Małgosi…
Skamieniałem w szoku, póki – po dłuższej chwili – nie zrozumiałem, że chodzi o pomoc skierowaną do Małgosi, a nie o pomór dokonany na Małgosi.