Żubr i Mrówkodzik długo czekali na przeniesienie im internetu z poprzedniego mieszkania na nowy adres. Były jakieś trudności, leżące zresztą po stronie dostawcy usługi. Monter miał być między 13.00 a 15.00, dotarł po 22.00. Zmęczeni i zdesperowani nawet nie myśleliśmy protestować, szczęśliwi, że będzie wreszcie szerokopasmowe łącze.
Monter okazał się atletycznym młodym mężczyzną, wyglądającym na bardzo silnego (sądząc po przedramionach, które to zwykle prognozują). Miał dresiarski sposób mówienia, tatuaż na ramieniu i szeroką żuchwę z męsko brzmiącym szczękościskiem. Do tego krótkie blond włosy i lekko zaczerwienione z przemęczenia oczy.
Mrówkodzik i Żubr zachowywali się standardowo, byli trochę znużeni, nie rzucali dwuznacznych żarcików; w sumie, w ogóle chyba nie żartowali. W mieszkaniu nie leżały żadne kompromitujące przedmioty (chyba że zauważył Der Tod in Venedig Manna…), nie rozbrzmiewała Madonna, Cher ani Lady Gaga. Na tapecie komputera mrówkodzika był rysunek jamnika na nieróżowym tle. Mrówkodzik specjalnie uruchomił dla montera przeglądarkę IE, której nigdy nie używa, żeby tamten nie trafił na historię przeglądanych stron. Co się ma rozpraszać, myślałem, a jak homofob, to jeszcze nam coś złośliwie źle skonfiguruje…?
Monter opowiadał ze swadą, że właśnie wrócił od śpiewaczki operowej Ireny J. i rozwodził się nad tym, jakie ona ma duże cycki, na fotce z dużym dekoltem z jej jubileuszu widział. Haha, hihi. Potem pytał. Do jakich klubów chodzicie? – Do rożnych. – Weźcie mnie ze sobą (- milczenie). Żubr powiedział potem, że strasznie typowo heteryckie było to jaranie się tymi piersiami.
Zainstalował szybko i sprawnie, poszedł.
Mrówkodzik wyszedł na miasto. Koło pierwszej dostaje od montera (z którym się przedtem umawiał przez komórkę) smsa następującej treści:
„Macie chęć na dobre jebanie? :) Jesteście parą?”
W kolejnej wiadomości dodał, że jest pasywny i ma ochotę na trójkąt. Używał bardzo charakterystycznego idiolektu miejskich gejów, to nie mógł być żart. Zresztą za takie żarty to w sumie można między niektórymi heterykami zarobić w twarz.
Byłem w takim szoku, że szorowałem szczęką po podłodze. Nie wiem, czy bardziej zadziwiło mnie to, że coś takiego napisał, czy to, że uczynił to z tak ogromną pewnością, bez ogródek, bez kluczenia, sondowania. Tak czy siak historia jak z porno-opowiadanka.
Do wyjaśnienia pozostaje, skąd tak łatwo zdobył pewność, że jesteśmy gejami. Dwóch łysych lekko przymulonych czekaniem i niedospaniem kolesi w bluzach z kapturem w przeciętnym mieszkaniu raczej nie powinno dawać takiej pewności. Musiał nas skądś kojarzyć… Albo jest geniuszem behawioryzmu, cholerka.
A może jesteśmy jednak dwoma rozwrzeszczanymi cioturzycami biegającymi ze słowami „I’m a fairy!” na ustach…?
Osiem wizyt montera część 1!
dajboże, dajboże ;]
tę oktalogię wspominałaś ostatnio, kto to wymyślił i przy czego okazji?
Radeczek, przy okazji opowiadania o tym, jak w jego nowym lokum montowano internet.
Ha, może mi pozazdrościć (chociaż może nie potrzebuje).
„Osiem wizyt montera czyli ze wspomnień Loli Amatorki”.
tak sobie pomyślałem, że to taki Dekameron z wielkiej płyty…
że też mi się takie wizyty montera nie zdarzają – może dla tego, że za rzadko się przeprowadzam, a „internet szerokopasmowy” zazwyczaj konfiguruję sam nie mogąc znieść tradycyjnej niekompetencji „montera”?…
ja także z pewnością uczyniłbym to sam, gdyby nie wymagało kładzenia kabli i podawania specjalnych kodów, które uzyskiwał dzwoniąc pod jakieś niedostępne zwykłym śmiertelnikom numery.
Poza tym tradycyjnie mówi się, że instalowanie internetu, strojenie czelesty i golenie pleców należy zlecić osobie drugiej, trzeciej lub nawet czwartej.
hmmm… nigdy nie stroiłem czelesty :)
brakuje mi jednak ciagu dalszego… że i co po tym esemesie? :P
ha, najlepsze jest to, że nic. z trudem, bo z trudem, ale udaje mi się nie iść do łóżka z każdym napotkanym monterem, hehehe. hehe. he.
no, ale gdybys zobaczyl montera, co to ostatnio byl u mnie, to bys sie nie opanowal :D
Haha, trochę mi głupio teraz, bo wczoraj Cię o neta pytałem a dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że miałem zaległości w blogu. Muszę częściej tu zerkać (lub chociaż przed rozmową z Tobą.)
Jednak, wracając do tematu, tekst z wróżkami mnie bardzo rozbawił! ; ))
Swoją drogą, część o sposobach próbie zatajenia orientacji też jest dobry, lecz zmyślnie, ze smakiem wyolbrzymiony. ; ]
czekaj, czekaj. nie zatajałem swojego gejostwa, nie chowałem żadnych przedmiotów (bo nie było żadnych do chowania). tyle tylko, że włączyłem inną przeglądarkę (tak naprawdę któż z nas lubi, jak mu ktoś zupełnie obcy przegląda historię odwiedzanych stron), co miało TAKŻE aspekt heteronormatywizujący mój wizerunek ;]