Zaraz z tego „śniegu” i tak zrobi się czarno-żółta breja od błota i sików psów (i meneli?), a podkreślając, że Warszawa to duże zatłoczone miasto z dużą ilością zanieczyszczeń w powietrzu – oczekiwany przez wielu „biały puch” od razu spada z nieba brudny…
Śnieg ma klimat w lasach, na polach, w małych miasteczkach, ale nie w centrum miasta… :(
„wszystko wcześniej czy później jest czarno-żółtą breją. pełną sików i kup.”
To zasługuje na osobną notkę;D
Do tej pory nie mogę w to uwierzyć, ale też ucieszyłam się ze śmiechu. Aż poszłam pobiegać – choć ostatnio wymigiwałam się od biegania – bo trucht po skrzypiącym śniegu to nie byle co:]
no ja też nie jestem fanem kopnego śniegu, ani tym bardziej szarej brei. pewnie jak moi starzy wyjadą w lutym na narty, a ja będę pilnował ich dobytku i inwentarza, to spadnie metr śniegu, będzie minus 20 i zamarzną mi rury :p
Będziesz mógł mnie wtedy zaprosić do odśnieżania. Bo ja już kiedyś w czynie społecznym odśnieżałam kawałek Twardej i Emilii Plater. Okazało się, że mimo nikczemnej postury jestem dość krzepkim dajkiem;]
Śnieg-śmiech dalej mi towarzyszy. Wysłałam kumplowi link do tego rysunkowego paska – http://www.bunicomic.com/2012/01/10/buni-168/ z komentarzem: „Ty się cieszysz, ja się cieszę, Buni się cieszy, tylko mrówkom nie jest do śniegu”. Miało być „do śmiechu”.
Po co komu śnieg w mieście..?
Zaraz z tego „śniegu” i tak zrobi się czarno-żółta breja od błota i sików psów (i meneli?), a podkreślając, że Warszawa to duże zatłoczone miasto z dużą ilością zanieczyszczeń w powietrzu – oczekiwany przez wielu „biały puch” od razu spada z nieba brudny…
Śnieg ma klimat w lasach, na polach, w małych miasteczkach, ale nie w centrum miasta… :(
ale kiedy padał, to był taki, na jaki czekałem. wszystko wcześniej czy później jest czarno-żółtą breją. pełną sików i kup.
„wszystko wcześniej czy później jest czarno-żółtą breją. pełną sików i kup.”
To zasługuje na osobną notkę;D
Do tej pory nie mogę w to uwierzyć, ale też ucieszyłam się ze śmiechu. Aż poszłam pobiegać – choć ostatnio wymigiwałam się od biegania – bo trucht po skrzypiącym śniegu to nie byle co:]
agathé, absolutnie przeprzepiękne przejęzyczenie!!
O żesz….:D
Przejęzyczenie chyba stąd, że ze śmiechem jest mi bardziej po drodze niż ze śniegiem:D
no ja też nie jestem fanem kopnego śniegu, ani tym bardziej szarej brei. pewnie jak moi starzy wyjadą w lutym na narty, a ja będę pilnował ich dobytku i inwentarza, to spadnie metr śniegu, będzie minus 20 i zamarzną mi rury :p
Będziesz mógł mnie wtedy zaprosić do odśnieżania. Bo ja już kiedyś w czynie społecznym odśnieżałam kawałek Twardej i Emilii Plater. Okazało się, że mimo nikczemnej postury jestem dość krzepkim dajkiem;]
Śnieg-śmiech dalej mi towarzyszy. Wysłałam kumplowi link do tego rysunkowego paska – http://www.bunicomic.com/2012/01/10/buni-168/ z komentarzem: „Ty się cieszysz, ja się cieszę, Buni się cieszy, tylko mrówkom nie jest do śniegu”. Miało być „do śmiechu”.
ej, żartujesz! :]
to klątwa Śmiechbanka!
chodzi od dra Dajka, warszawskiego dermatologa-wenerologa?
(autentyk!)