Archives for the month of: Wrzesień, 2012

Frazy z wyszukiwarek, po których trafiano w ostatnim czasie na dzika.

 

pipek jak to powstaje

jestem pijany po francusku

ulubione zajęcia jesienią

homoseksualis

kakałowe oczko zaliczone geje

on mi sie przysnil dzisiaj

porno darmowe palec grzebalec lezby

nikt nie lubi przegrywać lecz czasem porażka daje wiecej niż same zwyciestwo

gniecienie kutasa

jestem gejem pragne kolege porno

posokowiec walpejski

wyznanie miłości scenka rodzajowa dialog

czy mozna wejsc do buwu z plecakiem

wazne by nie mrugnac patrzac

– O co on pyta?

– Czy jesteś moim chłopakiem.

– A ty co odpowiadasz?

Próbuję nalewki z młodych pędów sosny.

– Smakuje niesamowicie.

– Trochę taki syropek.

– Smakuje śmiercią.

– To blisko.

Filharmonia Narodowa w Warszawie. Marta Argerich, o jakieś piętnaście lat młodsza, gra Les fées sont d’exquises danseuses Debussy’ego; co jakiś czas szarpie struny fortepianu palcami. Jestem zachwycony. Dzielę się moim zachwytem z chłopakiem, z którym jestem na tym koncercie. Nie pamiętam jego twarzy, nie pamiętam, z kim byłem. W tle, za artystką, wyświetlają na ścianie film z Brentem Corriganem.

– Lubię kuchnię brytyjską, na swój sposób. Jedzenie niedoprawionej pieczeni, Yorkshire puddingu i warzyw z wody zalanych gravy jest formą masochizmu, nęci, pociąga, uwiera. Jak grzebanie językiem w ćmiącym zębie albo, dajmy na to, zdrapywanie strupów. Tak, kuchnia brytyjska jest jak zdrapywanie strupów.

– Chcę iść wieczorem na  Pierrot lunaire Schönberga.

– W jakim to stylu?

– Arnold Schönberg? On komponował mniej więcej tak, jak się nazywał.

– Dla mnie w przeżywaniu sztuki analiza jest bardzo ważna, bo mi pokazuje rzeczy, których na pierwszy rzut nie widzę albo nie czuję.

– Mi raczej chodzi o kontakt z czystymi emocjami.

– W sensie: niezapośredniczonymi przez tekst?

– Na przykład. Bo analiza to… analiza.

– Fakt, niezbyt analityczna to definicja.

Po oryginalnym koncercie spędzonym na niewygodnych krzesełkach, jesienią w Warszawie.

– Pośladki mnie bolą.

– O, rozmasować?

– Dam sobie radę. Jakoś się wyliżą. 

– No i ma idealne rysy.

– Czyli jakie?

– Twarzy.

Po raz pięćdziesiąty zamieszczam frazy, po jakich trafiano przez wyszukiwarki na mrówkodzika. Dedykuję to zestawienie szczególnie tym, którzy się gorzko rozczarowali, nie znalazłszy na dziku tego, czego szukali. [Wytłuszczam moim zdaniem najciekawsze.]

 

mycie okien za ruchanie

pochodzenie słowa mantyczyć

młoda cipka i stary dupcyngiel

czarny las koło częstochowy tercet egzotyczny

poznanie a poznawanie

michalici pedały

zapach łasicy

eufemizm seksu

tylko milość nauka mnie najbardziej krenci

jak się hrabina dupczyła

samozachwycony po angielsku

niestety juz dawno zamieniono demotywatory

kurwiska sexu

nazwy padlinożerców

penis zapladnia kobiete

srą

budda figurka z chujem

zbereźne myśli

geje histerie

bisogna morire

[…] ja nie wiem, czy popuścił, czy puścił wodze fantazji […]

[K. Pochanke w tvn24 o Joachimie Brudzińskim]

*

Masz ponad 25 lat i nigdy nie miałeś szkody?

[z mejlowej reklamy firmy ubezpieczeniowej]

*

Wystarczą dwie kapsułki dziennie i problem wzdęć pryśnie!

[z reklamy preparatu degasin]

*

[Jarosław Kaczyński] potrzebuje ciepła, dlatego otacza się ludźmi z dawnego PC. I nikomu nie ufa.

[Jadwiga Staniszkis tutaj]

*

A jak bijesz tą dziewczynę, to nie jest ci przykro?

[Robert Jałocha z tvn24 do bokserki Lidii Fidury]

*

Każdy ksiądz u nas dysponuje pensją w wysokości półtorej najniższej krajowej, średniej krajowej.

[ekonom archidiecezji krakowskiej]

– Ja nie lubię za wysokich.

– Ja tam lubię. Fajnie się składają.

– Magnez pijesz?

– Biorę wapno, żeby się odczulać. Bo ja czuły jestem za bardzo.

– Ty to masz jednak najebane we łbie.

*

– Czy ty właśnie miauczysz do Bacha i oglądasz zdjęcia dzików?

– Tak, to właśnie robię.

Wiewiór robi poranny przegląd internetu. Zagajam:

– Co tam w wielkim świecie?

– Raki.

– O, ale że ktoś ma raka, czy takie zwierzątka?

– Ktoś ma raka…

– Ooo…

– …Takie zwierzątko.

– Co robiłeś w Berlinie? Opowiadaj!

– Nic nie robiłem. Spałem, czytałem, dwa razy gdzieś wyszedłem.

– Dramat.

– No właśnie brak dramatu. Dopiero gdyby opisać to, czego nie robiłem, toby brzmiało dramatycznie.

– Ale z ciebie non-drama queen!

– Łaaa, spać mi się chce. Jadę do domu.

– Uśnijcie, krwawe sny.

– Jak zmęczona, syta krwi pantera.

– Dzik syty żołędzi.

 

Noc. Idę ze znajomym po ulicy. Rozmawiamy. Bez podtekstów. Nie trzymamy się za ręce, nie przytulamy, nie okazujemy sobie czułości, żaden z nas nie ma na sobie cekinów, piór ni różu. Podchodzi jakaś zupełnie obca laska, ewidentnie pijana, i łamaną polszczyzną pyta, czy mamy gumę do żucia. Znajomy odpowiada, że tak, i podaje jej gumę, a potem proponuje mi. Laska patrzy na nas półprzytomnym wzrokiem i poniekąd przytomnie pyta:

– Aa, to żebyście się mogli pocałować?

– No to jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Ale wiesz, ja z Turcji dzwonię, to kosztuje, więc kwotę, którą wydałem na ten telefon, potraktuj jako prezent. Całuski!

Wlewa mu w ucho płyn trędowaty, podstępem swą szpadę zatruwa.

 

[z wypracowania koleżanki, VIII klasa podstawówki, na temat Szekspira]

 

Śpiewała też onegdaj Juliette Noureddine, znaszli tę cyc-maszynę?

– O, to mój parasol.

– Rzeczywiście, dziś nie pada. Wczoraj z nim szedłeś, zaczepionym u plecaka.

– Tak. I zostawiłem u ciebie.

– Zabierasz…?

– Tak. Bo co, jeśli jutro będzie lało?

%d blogerów lubi to: