Szczególna edycja a/variów na cześć postaci, która – całkiem niespodziewane – okazała się epitomą (i eponimem ex post) tego cyklu.
Widziałam, jak bliscy mi ludzie cierpią, kiedy ja cierpiałam, a oni nie mogli mi pomóc. Ale byłam w uprzywilejowanej sytuacji. Miałam wsparcie bliskich. Stać mnie było, żeby zapłacić bardzo dobremu terapeucie. I mogłam przestać pracować, żeby wyjechać na pół roku. […] Sześć tygodni leżałam w hamaku na azjatyckiej wyspie. […] Już z tego hamaka wróciłam. To jest bardzo świadome. To nie jest coś, co we mnie siedzi i gada. To gadam ja, Maria Peszek. Doświadczona, wolna, świadoma.
[Maria Peszek, „Polityka” nr 39 (2876)]
Ten wywiad. Dobrze, ze zostawiłem Ci gazetę. Ten wywiad. Ta płyta.
Mogłoby się wydawać, że tak ot. Tym czasem boli, nawet ta azjatycka wyspa, nawet ten hamak.
mojego podejścia do jej muzyki to nie zmienia. odkąd przeczytałem biografię brahmsa, staram się oddzielać twórcę od dzieła. tak, wiem, może przez to tracę. ale nie wszystko. a inaczej mógłbym wszystko.
pierwszą jej płytę cenię i lubię, do drugiej mam trochę sentyment, z trzeciej słyszałem ze 3 piosenki i na razie mocno średnio, wygląda [brzmi], jakby ugrzęzła w tej takiej manierze. ale to „mocno średnio” i tak jest sporo powyżej średniej, heh.
No tak, a po co płakać po cudzym szczęściu?
Cóż, ludzie mówią, marzenia nie bolą; to czasem prawda, a jeśli nie, to również, po co… Mój hamak czeka gdzieś na Hawajach :) i dwa tygodnie… Ale wiem że to w swoim czasie, jeszcze nie teraz. Marię znam słabo, prawie że wcale, i chyba tylko coś z pierwszej płyty… Ale nie ważne, sztuka to również się tak porobić, by chcieć, i móc tak sobie pojechać, lecz także Wrócić