Ksiądz, nowy proboszcz, przyszedł do kolędzie. Pchani jakąś perwersyjną ciekawością postanowili go przyjąć.
– Zapraszamy, księże proboszczu. Mogę wziąć płaszcz?
– Nie będę się rozbierał, bo będzie mi zimno.
W domu gorąco tak, że psy leżą pokotem, a koty chłodzą się na tarasie.
– Rozumiem. Ksiądz spocznie, tu, przy kominku. Napije się ksiądz kawy, herbaty?
– Herbaty, ale żeby nie była za gorąca.
– Nie za gorąca…?
– Bo ja za gorącej nie lubię. Mogła pani wcześniej zaparzyć, toby przestygła.
Gospodyni, w lekkim szoku, udała się zatem do kuchni i zrobiła mu herbaty, którą następnie poprzelewała z kubeczka w kubeczek, tak jak robiła swojemu synowi, gdy miał dziesięć lat.
– Proszę bardzo. Ksiądz lubi ciepło, to może i słodycze? Ciasta?
Ksiądz leciutko się czerwieni:
– Nie mogę, bo zaraz musiałbym umyć zęby.
Gospodarze nieco zdziwieni patrzą po sobie. Ksiądz wyjaśniającym gestem wyjmuje górną sztuczną szczękę i pokazuje, po czym wkłada z powrotem.
– Tak, oczywiście…
Rozmowa się z wiadomych plus widocznych względów nie klei, ale schodzi na szczęście na tematy kulinarne. Gospodyni, pchana wrodzoną szczodrością, proponuje, wychodząc nieco przed szereg:
– Może ksiądz proboszcz dałby się kiedyś zaprosić na obiad?
– Niedziela. Mszę mam o szesnastej, to trzeba by po mnie podjechać.
– Myślę, że nie byłoby problemu…
– A co państwo podają?
– Robimy dobrą kaczkę…
– Ale w winie?
– Nie, raczej na chrupiąco, z majerankiem i z…
– Moja ciotka robi doskonałą w winie. Bo ludzie to nie potrafią zrobić kaczki. Za sucha.
O żeszzz:D Nie wierzę:D A, jeszcze jednego smajleja walnę, bo to cudowna historyjka:D
Będzie ciąg dalszy? O wspólnej modlitwie? O faux pas przy rozdawaniu świętych obrazków?
wygląda na to, że dalszego ciągu nie będzie ;p