– Byłem na masterclass u Teresy Berganzy. Ciągle na mnie patrzyła i robiła do mnie miny.

– Czemu akurat do ciebie? Może ty robiłeś do niej miny?

– Pewnie tak. A potem podszedłem, żeby mi się podpisała na zdjęciu. Bierze je ode mnie i mówi: „Niech pan zgadnie, ile ja na tym zdjęciu miałam lat.” Wyglądała na jakieś czterdzieści-pięćdziesiąt, więc ryzykuję: „Czterdzieści pięć…?” A ona na to: „Ha! Sześćdziesiąt pięć! Proszę popatrzeć tu, na szyję, jakie zmarszczki!” Patrzę, no, faktycznie, ma zmarszczki. „Ale reszta dobrze, świetnie wyglądałam. A wie pan dlaczego? Bo ja wtedy byłam bardzo zakochana!”