Archives for the month of: Listopad, 2013

– A jak dzik jest zły, to jaki jest? Zły czy niezły?

Jedni, nie mogąc zasnąć, liczą barany, ja zaś wczoraj liczyłem, to jest czytałem sobie, listę ofiar katastrofy smoleńskiej. Przed obliczem Pana wszyscy są ponoć równi, czyli równo sądzeni będą za swoje uczynki. Na tej liście jednak przy niektórych nazwiskach poumieszczano jak najdocześniejsze tytuły – naukowe, wojskowe, zawodowe kościelne. Nie chciałem, żeby ci, przy których nie umieszczono „dr”, „ks.” lub (sic!) „adw.” lub ci, przy których umieszczono tylko część tytułów byli, excusez le mot, poszkodowani, więc uzupełniłem listę o wszystkie możliwe dające się znaleźć w Internecie tytuły. Rekordzistami byli, w moim prywatnym odczuciu panowie o tytułach:

ks. ppłk pil. mgr lic.*,
bp gen. dyw. dr hab.,
abp gen. bryg. mgr,
wiceadm. mgr inż.,
gen. broni pil. mgr,

chociaż ks. prałat mgr i lek. stom. też wyglądali ładnie.

Niestety, moją baranią edycję cofnięto. Kolega Krasnyj uświadomił mnie jednak, że można to sobie wyświetlić w historii zmian.

———————————————–

* mgr lic. to nie złośliwy żart, tylko zwyczajowy zapis tytułu „licencjat naukowy”, zwany też rzymskim lub kanonicznym, który na katolickich uczelniach teologicznych plasuje się powyżej magistra, a poniżej doktora i uprawnia do wykładania teologii.

Dwie solidne bramy z osobnymi domofonami, żeby dostać się na podwórze – ładnych parę tysięcy złotych.

Odbitka w całodobowym czynnym przez 7 dni w tygodniu punkcie ksero w podwórzu – już od 6 gr.

Automat otwierający każdemu, kto zadzwoni do rzeczonego punktu xero – bezcenny.

– Jak zwykle, rozejrzyj się, dziesiąta w tramwaju, określam to jako Emeritenstunde.

– No tak, bo to trzeba rano wstać, odmówić różaniec i iść na zakupy.

– To katoliccy emeryci odmawiają różaniec. A dawne komuchy co odmawiają? Urbaniec?

– Ty jesteś porządny. I dlatego pozwalam ci jeść ser. Bo jak jesz ser, to tak ładnie jak mysz.

– Myszy nie lubią sera.

– A skąd pomysł, że myszy nie lubią sera?

– Bo sobie pomyślałem, że one wolą suchy chleb.

 – A to niby na jakiej podstawie?

– One wolą dostać ziarenko, suchy chleb, a nie jakiś ser. Ser nie chrupie, a one muszą mieć chrupiące.

– Skąd taka pewność?

– Spójrz na myszy, po co by im były takie zęby długie tutaj, jakby one nie lubiły chrupać.

– No nie wiem.

– O, mysz je marchewkę surową. Jabłko.

– To dlaczego jak są pułapki na myszy, to się tam wkłada ser?

– Może im pachnie i z większej odległości je zwabia. Myślę, że to jest głupie.

– Co jest głupie?

– Ten ser.

– Ale dlaczego?

– Bo one wolą chrupkie rzeczy. Zapytaj Marcina i Piotrka, oni mają szczury i myszy, i na pewno nie dają im sera, tylko jakieś specjalne coś.

– No bo pewnie to jest tańsze i zdrowsze niż ser.

– One by nie jadły sera!

 – Hm.

– Tak jak koty nie lubią mleka. Większość kotów woli wodę. Albo białko z jajka.

– Dawałeś kotu?

– Tak.

– Nie pomyślałbym.

– A kot znajomej był bardzo wybredny. Żywił się tylko surowym mięsem i jajkiem.

– W sumie taki kot jak najbardziej żywi się właśnie surowym mięsem i jajkiem, to naturalne.

– Naprawdę? Jajkiem?

– No, wyjada z gniazda. Chyba że to raczej wąż.

– Wąż. Kot pewnie też. To kotka była, tej znajomej, one są bardziej łowne niż kocury. Tak samo jak u ludzi.

– A kot lubi ser?

– Nie.

– Szkodzi mu?

– Żółty tak. Biały.

– Co biały?

– Biały lubi.

– A mysz?

– Nie, bo to  n i e   c h r u p i e !

– No, bo były tam ośmiornice i inne gady morskie…

– Co tam trzymasz? Nabrałeś wody w usta.

– Tak, ale połknąłem.

– W De natura sonoris II mistrz wykorzystał piłę. Użył jej też w Ubu Rexie.

– No to można powiedzieć, że odpiłowuje kupony. Lepiej by napisał coś na orkiestrę i naciąg twarzy. Puk, puk, puk, badabum, badabum. Taka naciągnięta twarz może dawać ciekawe efekty sonorystyczne.

– Ha, będziemy mieli słodziutką fioletową łazienkę wypełnioną dziełami sztuki!

– Jak… Pochwa Leni Riefehstahl!

– A nie jak Leni Rusis?

niedo

– Popatrz, co tu jest!

– Przyrząd, który był w każdym peerelowskim domu.

– Tak, a nigdy nie widziałem, żeby ktoś go używał. To ma jakąś nazwę?

– Szatkownica do jajek, chyba. A popatrz, co tutaj mamy. Wiesz, co to jest?

– Nie mam pojęcia. Repasator do rajstop…?

– Nie, urządzenie do siekania gotowanych warzyw na sałatkę jarzynową.

– Tego też pewnie nikt nie używał.

– No pewnie nie.

– Mamy makutrę?

– Trzy.

– Ale ten ucierak się nam przyda.

– Do seksu…?

– Do seksu nie, ale jakbyśmy szli na bal przebierańców, to można owinąć sreberkiem, pazłotkiem, i będzie berło…

 

Przyszła dziś mejlem do mnie reklama:

Przygotowaliśmy specjalną ofertę:

1) 20PLN za darmo, bez depozytu. Na zabawę z owocami!
2) 100% bonus, aż do 1000PLN, jeśli zdecydujesz się na zabawę na serio!

W treści mejla nic więcej, tylko link.

– Co zamierzasz zrobić z tą reprodukcją Leonarda? Chyba schować?

– Jak to schować! Powieszę w toalecie.  Chciałbym mieć ten komfort, że kiedy mnie odwiedzi jakiś dystyngowany gość, to żeby nawet w tym miejscu mógł obcować z… Z…

– Z łasiczką…?

– Ohyda.

– No dobrze. A Bronzina też tam powiesisz?

– Och, Bronzina to nawet bardziej!

Kubatura gigantycznego holu ponoć większa niż watykańskiej bazyliki Św. Piotra, budowla szczodrze ozdobiona kolumnami oraz posągami rzymskich i greckich prawodawców. Marmury, kute żelazo, a na szczycie ogromna złota kopuła, która góruje nad miastem, tym bardziej że gmach zbudowano na wzniesieniu. Taki sąd mógł sprawić sobie tylko naród, który ma na sumieniu przynajmniej jedno większe ludobójstwo, mówię; na sumieniu albo w planie, poprawiam się w myślach. Do samego środka wejść nie można, krążymy więc wokoło i po dostępnych arkadach. Wołam: „Hejhoo!”, ale echo nie odpowiada; pewnie woli trzymać gębę na kłódkę. Nawet  tynk, który próbuje uciec z osypujących się sufitów, chwytają metalowe siatki. Między statuą Demostenesa a figurą Cycerona leniwie płyną wieki i strużka moczu. W powietrzu nieomal czuć paremie; wydają się namacalne, twarde i zimne jak posadzka, na której u podnóża monumentalnych schodów śpią bezdomni.

help

– To jest para.

– To jest randka.

– To jest para; niemożliwe, żeby kolesie na randce się tak długo do siebie nie odzywali.

– Może to bardzo nieudana randka.

– Albo bardzo udana…

– Nie, to jest jednak para.

– Zagrajmy w karteczki na czole.

– O nie! Nie gram w to. Ostatnio jak graliśmy i miałem do odgadnięcia Jarocką, to ona zaraz potem umarła.

– Ona już długo umierała, bo miała raka.

– Myśmy też długo grali…

świnka z trąbką, MIM, Bru

Po tych frazach tu trafiano ostatnio.

napisz rady jak postępować z szczeniakiem w trybie rozkazującym w języku rosyjskim

szukam faceta do walenia konia litanie was ist telefonem dzisiejsze ogłoszenia

zmiekczenie od rat j.niderlqndzki

przeciwięstwo-balaganu słownik

dzik allegro

srające ptaki korporacja

paul grice jak wymawiac

%d blogerów lubi to: