– … I w związku z tym jesteśmy zaproszeni na ślub.

– O, jak miło. To jedziemy.

– Przed ślubem jest wieczór panieński.

– A kawalerski?

– Też jest…

– Aha.

– No, ale my dwaj zostaliśmy zaproszeni na panieński…

*

– I co, napisali, że przyjdą do nas?

– Nie są pewni, bo mają zaproszenie na ślub i wypada im jechać, ale to daleko, więc mają wątpliwości.

– A czyj ślub?

– Jak to?

– No, kogoś z rodziny czy ze znajomych.

– Nie wiem, chyba z rodziny.

– To lepiej.

– Czemu?

– Bo do znajomych to słabiej.

– Słabiej co? Że można olać, czy nie można olać.

– No nie, do znajomych to nie olewać.

– Nie wiem, zerknę do maila.

– I co?

– To nie ślub!

– A co, pogrzeb?

– Żaden pogrzeb. Czytałem tego maila jednym okiem, jak gadałeś o tym ślubie i wieczorze kawalerskim, i panieńskim, i mi się przekręciło. Oni jadą na premierę przedstawienia.

– Czyjego? Kogoś z rodziny?

– „W reżyserii mojej znajomej, z którą współpracuję.”

– Twojej znajomej?!

– Jakiej znowu mojej znajomej?

– Tak powiedziałeś.

– Jej znajomej.

– Czyli nie z rodziny.

– No. Więc trzeba jechać.