– Nie żebym miał coś przeciwko lesbijkom… Ale muszę przyznać, że większość sytuacji przemocy w klubach, z jakimi się zetknąłem, wiązała się z ich działalnością.
– W sensie?
– No, bo one są bardzo terytorialne i emocjonalne.
– To chyba dobrze?
– No niezbyt, bo wyrywają krany i tłuką sedesy tudzież umywalki.
– Ale dlaczego?
– A bo ja wiem? Lubią, może muszą. Czują, że muszą. W każdym razie czują.
– A ciebie coś złego spotkało bezpośrednio?
– Mnie nie, ale mojego ówczesnego tak, przed laty. Przysiadł się do jednej sympatycznej dziewczyny, rozmawiało im się miło, po czym podeszła jej dziewczyna i zaczęła mu grozić. On to zbył mówiąc, że luz, że gdzieś tam parę stolików dalej jest jego chłopak i nie ma się co czuć zagrożona. No to poszła, a potem wróciła, zrzuciła go z krzesła, a że powiedział jej, co o tym myśli, to przywaliła mu z pięści w oko. Miała pierścionek, więc zalał się krwią, a cały był ubrany tej nocy na biało. Musieliśmy dać taksówkarzowi sto złotych napiwku, żeby w ogóle nas wpuścił do samochodu. I tak to było.
– Wiem, jak to jest. Ja dostałem w łuk brwiowy psim ciastkiem.
– Że co?
– No. Wstałem zalany łukiem brwiowym.