– Kto to dzwonił do drzwi?
– A co, obudził cię?
– W sumie nie spałem, czytałem.
– A, to dobrze. Jakiś chłopak.
– Czego chciał?
– Nie aż tak interesujący, żebym chciał z nim dłużej gadać.
– Aha. A jak wyglądał?
– Chciał mnie o coś tam pytać, ankieta jakaś.
– I powiedziałeś, że nie masz czasu.
– Tak. Że nie jestem zainteresowany.
– I co?
– A co miało być… Okej: i wtedy on odwrócił się, i odszedł. A gdy tak stąpał, oddalając się w blasku zachodzącego słońca, krzyknąłem za nim cichuteńko: „Kocham cię…!”.