– Dawno temu, jak byłem we Francji, kupiłem sobie magdalenkę. Wiesz, żeby się poczuć jak Proust.
– I co?
– I nic. A nawet gorzej. To niebezpieczne jeść magdalenkę z herbatą.
– Tak! Te drobinki!
– Już widzę, jak się tym krztuszę.
– Ja też! Może to tak naprawdę na to chorował Proust, a nie na astmę.
– Byłoby to jakieś wyjaśnienie dla niedotlenionego tempa jego prozy.