– Tym, co odróżnia idealistę od realisty, jest tryb warunkowy.
– Czyli idealista wypowiada się w warunkowym, a realista w oznajmującym?
– Nie. Odwrotnie.
– Tym, co odróżnia idealistę od realisty, jest tryb warunkowy.
– Czyli idealista wypowiada się w warunkowym, a realista w oznajmującym?
– Nie. Odwrotnie.
– Masło to śliski temat.
– Może dlatego wymyka się lekarzom, którzy od dekad nie są w stanie stwierdzić, czy jest dla zdrowia szkodliwe czy zbawienne.
– To co, idziemy?
– A nie lepiej zawołać taksówkę?
– No co ty, to dziesięć minut marszu.
– No nie wiem.
– Co to za mina?
– Przeciwpiechotna!!!
– Schwesterlein, Schwesterlein,
Wann geh’n wir nach Haus?
– Morgen wenn die Hahnen kräh’n,
Woll’n wir nach Hause geh’n,
Brüderlein, Brüderlein,
Dann geh’n wir nach Haus.
– Schwesterlein, Schwesterlein,
Wann geh’n wir nach Haus?
– Morgen wenn der Tag anbricht,
Eh’ end’t die Freude nicht,
Brüderlein, Brüderlein,
Der fröhliche Braus.
– Schwesterlein, Schwesterlein,
Wohl ist es Zeit.
– Mein Liebster tanzt mit mir,
Geh’ ich, tanzt er mit ihr,
Brüderlein, Brüderlein,
Lass’ du mich heut’.
–Schwesterlein, Schwesterlein,
Was bist du blass?
– Das macht der Morgenschein
Auf meinen Wängelein,
Brüderlein, Brüderlein,
Die vom Taue nass.
– Schwesterlein, Schwesterlein,
Du wankest so matt?
– Suche die Kammertür,
Suche mein Bettlein mir,
Brüderlein, es wird fein
Unterm Rasen sein.
– Dzisiejszy program muzyczny w klubach zrobił się jak rodem z licealnych imprez, na których nie bywałem.
– A superstary na nogach dzieciaków wyglądają jak cytaty.
– Dziwne uczucie. Młodzież zaczęła się ubierać jak za moich czasów.
– No, to podarowali ci drugą młodość!
– Tak. Z naciskiem na „O, dość!”. Bo te „moje czasy” były moje tylko z nazwy.
– Nieźle się odstawiłem, co?
– Uuu, brałeś coś?
– Perukę!
– Moja żona jest programistką.
– A w czym programuje?
– W boshu!
– Wzięła i mnie opluła, skubana.
– I co zrobiłeś?
– Nic! Jakbym był w dragu, tobym też ją opluł, a tak to jednak kobieta.
– Jakaś laska pokazała mi serduszko. A ja nie mogłem sobie przypomnieć gestu posyłania całusa. Pamiętałem tylko, jak się pokazuje fucka i zakrywa usta.
– Niezła jazda!
– A dokąd tak jedziesz?
– Nie dokąd, tylko na czym!
– W końcu wydał książkę, więc jest poetą.
– Relacja między napisaniem czegoś a byciem poetą jest taka jak między zdjęciem koszulki a byciem kulturystą…
– Z tą złamaną nogą mieszkałem u mojego byłego, bo miałem wannę i schody.
– I to było ci na rękę?!
– No tak, bo on miał windę i prysznic.
– Ha, ha, uśmiałem się bez litu!
– Bez litu?
– Bez kitu!
– Co byś mi polecił? Jaki klub?
– Ale jakiego rodzaju byś chciał?
– No, taki, żeby się nie ruchać.
– O, jakie ładne perfumy ma twoja koleżanka.
– Ona ma bardzo delikatne, raczej nie poczulibyście z tej odległości. To chyba moje.
– Hahaha, antyperspirant to jeszcze nie perfumy!
– W związku z sugestią, że moje perfumiarskie horyzonty ograniczają się do dezodorantów, poczułem się tak męski, że nie wiem, czy mam się obrazić czy podniecić.
– Widzę, że dbasz o linię.
– Ta. Linię życia.