– To przejście…
– Co przejście?
– Pamiętasz Mateusza z motorem?
– No raczej!
– No, to właśnie tutaj mnie podniósł jedną reką za szyję na pół metra w górę.
– No. I to są wspomnienia! A nie jakaś tam wigilia z rodzicami…
– To przejście…
– Co przejście?
– Pamiętasz Mateusza z motorem?
– No raczej!
– No, to właśnie tutaj mnie podniósł jedną reką za szyję na pół metra w górę.
– No. I to są wspomnienia! A nie jakaś tam wigilia z rodzicami…
Wynajem hulajnogi – ok. 50 groszy za minutę
Wynajem roweru Veturilo – od 10 zł
Chłopak jadący w środku nocy na veturilo ze zwisającymi po bokach dwiema hulajnogami (każda innej marki) – bezcenny
– Ca, ca.
– Czemu mi piszesz „Ca, ca”?
– A nic, chciałem napisać „Ćą, ćą”.
– Ale dlaczego?!
– Bo sprawdzałem polskie znaki.
Wkład Funduszy Szwajcarskich w rozbudowę taboru kolejki WKD o nowe pociągi – ponad 45 milionów złotych
Koszt naklejek „Proszę nie blokować przejścia” na drzwiach – zaniedbywalny
Składane siedzenia po obu stronach drzwi – bezcenne
– Każdy seks to gwałt na kobiecie!
– A seks mężczyzny z mężczyzną?
– A nie, to po prostu zwykła dyskryminacja kobiet.
– To może seks kobiety z kobietą?
– Też nie do końca, bo to ślepe powielanie wzorców maczystowskiej heteronormy i służba męskim fantazmatom seksualnym.
– Pozostaje masturbacja…
– Nie bardzo. Wtedy też się dyskryminuje – obie płcie naraz, poza tym jeśli jesteś biały, to dyskryminujesz całą resztę rasowo. No i używając lewej ręki, dyskryminujesz prawą i odwrotnie.
– To może używać obu jednocześnie?
– Wtedy dyskryminujesz nogi.
– Jest jeszcze zatem całkowita abstynencja seksualna.
– To rozwiązanie jedynie częściowe, bo idące po linii czystości propagowanej przez kościół katolicki, a zatem umacniające prymat ideologiczny klerykalnej samczej dominacji.
– To co nam pozostaje?
– Masturbować się umysłowo wyłącznie za pomocą Judith Butler i liczyć na to, że nas nie dopadną.
– Czy dobrze mi się wydaje, że jakiś anglojęzyczny filozof postulował wprowadzenie zaimka „e” dla trzeciej osoby, tak żeby nie mówić ani „he”, ani „she”? Takie rzeczy potrafią mi się przyśnić, więc nie jestem pewien, czy to fakt, czy rojenie.
– Podobnie jak w wypadku neo-reżyserii operowej, stanowczo odradzam P. T. Przyjaciołom wypowiadanie na głos wszelkich idei hurra-absurdalnych. Licho nie śpi. Ciach – i Maszyna Trurla wypluwa rzeczywistość.
– Dziwne, straż pożarna jedzie bez syreny ani świateł, za to przed nią popyla radiowóz z włączoną sygnalizacją.
– To już wreszcie wiemy, po co im tyle służb: polizia di stato służy obwożeniu koguta, a carabinieri jest od zawodzenia syreną.
– Polizia municipale wiezie wiadro z wodą.
– Polizia provinciale drabinę.
– Połowę drabiny. Druga połowę wiezie wojsko w tych czerwonych czapeczkach z kutasikami.
– Ale jak oni trzymają tę drabinę, skoro każdy z nich nosi na ramieniu karabin maszynowy?
– Nie trzymają, bo zapomnieli zabrać. Pewnie liczą na to, że rozwalą pożar komórkami, z którymi prawie się nie rozstają.
– Aha! Zrobienie zdjęcia odbierze płomieniowi duszę i ogień zgaśnie!
– Tak, albo zduszą go dwutlenkiem węgla wydychanym przez siebie podczas napierdalania bez przerwy przez telefon.
– Kto to dzwonił do drzwi?
– A co, obudził cię?
– W sumie nie spałem, czytałem.
– A, to dobrze. Jakiś chłopak.
– Czego chciał?
– Nie aż tak interesujący, żebym chciał z nim dłużej gadać.
– Aha. A jak wyglądał?
– Chciał mnie o coś tam pytać, ankieta jakaś.
– I powiedziałeś, że nie masz czasu.
– Tak. Że nie jestem zainteresowany.
– I co?
– A co miało być… Okej: i wtedy on odwrócił się, i odszedł. A gdy tak stąpał, oddalając się w blasku zachodzącego słońca, krzyknąłem za nim cichuteńko: „Kocham cię…!”.
– Czytam w „Tygodniku Powszechnym” o wspieranym przez biskupów projekcie ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele: „Otwarte byłyby [jedynie] apteki, stacje benzynowe, kioski z gazetami, pamiątkami i dewocjonaliami (…)”.
– Różaniec dobrze robi na biegunkę.
– Na biegunkę to chyba raczej gromnica albo paschał… Różaniec by przeciekał.
[Czasem korzystam z tezaurusa wbudowanego w program Word. Jak to tezaurus, proponuje on synonimy, czasem po kilkadziesiąt do jednego słowa w jego różnych znaczeniach. Kiedyś, wpadłszy w głupawkę, wykorzystałem go do przerobienia dwóch fragmentów prozy (tu i tu). Dziś, zainspirowany tym eksperymentem, postanowiłem wziąć na warsztat znaną polską pieśń patriotyczną. Wszystkie zamienione słowa pochodzą z tezaurusa, dokonałem tylko bardzo drobnych wygładzeń gramatycznych.]
Promesa
Nie smyrgniem zagonu skąd nasz klan!
Nie damy pogmerać stylu.
Swojska my tłuszcza, swojski stan niższy,
Monarszy transplantuj Piastowy.
Nie niewiasty, by nas prowadził na pasku niszczyciel!
W razie czego nam ofiaruj fetysz!
W razie czego nam ofiaruj fetysz.
Do temperamentu uwspółcześnionej kropki z kanalików
Jeżyć się będziemy kurażem,
Co gorsza się rozpadnie w trotyl i w paproch
Krzyżacka nawałnica.
Barbakanem nam obrodzi którykolwiek biegun!
Tym bardziej nam ofiaruj bałwan!
Tym bardziej nam ofiaruj bałwan.
Nie będzie Niemiec strzykał przez zęby nam w ryjek
Ani nawet osesków nam germanił,
Pancerny wyliże się pododdział nasz,
Upiór obrodził nam, hetmanił.
Kopniem się, gdy zatrajkocze kanarkowy węgieł!
Dalibóg nam ofiaruj cielec!
Dalibóg nam ofiaruj cielec.
Nie wetkniemy epitetu Polski miętosić,
Nie puścimy się z ikrą w urnę,
W Prakolebki reputację, na jej pietyzm
Wciąga czołówki jaśniepańskie.
Zrewindykuje kartoflisko pryków pasierb!
Fajno nam ofiaruj ibis!
Fajno nam ofiaruj ibis.
Kolęda ułożona przed wielu laty przez mmm i jego przyjaciela z liceum (na melodię Jingle Bells). Niestety pamiętam tylko początek i refren:
Dashing through ziarno
Into the kurnik
Every kura go
Cip, cip, cip, cip, cip.
[…]
Kura ty, kura ja, kura siallala
Lubimy ziarenka
I koguta też!
– No i co, porobiliście coś? Skoro on taki super…
– Nie. Ja mu płacić nie zamierzam, ani brać od niego pieniędzy nie będę, a za darmochę to ja nie chcę.
– O, to twój tekst?
– Nie, pierwszy raz to powiedziałem.
– Zjadłeś ciasto do końca?
– Nie, schowałem. Zjadłem tylko jeden kawałek. Tylko ten jeden, jedyniuchny kawałek, który odłupałeś dla mnie brudnym nożem i podałeś mi dłonią powalaną krwią i potem. I nasieniem, z pewnością.
– Jeszcze się tam żagiel bieli.
– To Brytyjczyk, na pewno ma to specyficzne poczucie humoru, tylko trzeba go włączyć, wiedzieć, gdzie ma on.
– On ma off.
– Widziałeś, jaką tu mają promocję? Jak zrobisz tu zakupy, to dostaniesz kupon rabatowy na 10%, pod warunkiem, że zrobisz te zakupy w poniedziałek za przynajmniej 50 złotych i jesteś osobą powyżej 65 roku życia.
– I pod warunkiem, że masz co najmniej pięć kilo niedowagi…
– …I mierzysz nie więcej niż 172cm…
– …I jesteś kobietą…
– …Wdową.
– Wdową. Ponadto emerytowaną maszynistką…
– …I masz dwie córki…
– …Blondynki…
– … I syna. Tak, syna, który jest… Lekarzem radiologiem!
– W Danii!
Dziś wyjątkowo a/varia z komentarzem, bo mamy szczególne cudo. Chodzi o rozmowę z niedawnego numeru „Dwutygodnika”.
Pomijam już afektacje na temat trybu subjuntivo (który, nawiasem mówiąc, ma polską nazwę), jakich można by się spodziewać prędzej po egzaltowanym uczniu liceum dwujęzycznego.
Ale czy ktoś mi może powiedzieć, co to ma być „literatura hispanojęzyczna”? Coś takiego jak literatura polonojęzyczna, germanojęzyczna, frankojęzyczna, italojęzyczna, rusojęzyczna, fennojęzyczna, hungarojęzyczna, bohemojęzyczna, lituanojęzyczna, białorutenojęzyczna i wreszcie sinojęzyczna…?
Iberystka i tłumaczka literatury hispanojęzycznej. Wśród jej przekładów znalazły się książki takich autorów, jak Mario Vargas Llosa, Isabel Allende, Javier Cercas i Javier Marías. […]
Iberysta i tłumacz lieratury hispanojęzycznej. Przekładał książki m.in. Mario Vargasa Llosy, Gabriela Garcii Marqueza, Ruiza Zafona, Javiera Maríasa i Roberto Bolano. […]