– Te poglądy należy pomnażać, a nie podzielać!
– Ja tam lubię dzielenie.
– Ja też lubię. No i nie da się przez zero, co pomaga unikać kiepskiego towarzystwa.
– Te poglądy należy pomnażać, a nie podzielać!
– Ja tam lubię dzielenie.
– Ja też lubię. No i nie da się przez zero, co pomaga unikać kiepskiego towarzystwa.
– Wyglądam obiadu… uu…uuuuu!
– Ty już chyba umarłeś z głodu, bo wyjesz jak duch.
– Jestem w magazynie, tu czas płynie dwa razy wolniej i dwa razy szybciej jednocześnie, przez co jest się cztery razy bardziej głodnym!
– Myślisz, że to jakaś przemiana charakterologiczna? Że natrafili na siebie i nagle znienawidzili resztę świata, która nie dosięga ich zajebistości?
– Wygląda na to, że jak się poznali, to ich wartości nie tyle się nawet zsumowały, ile pomnożyły. Taka synergia. Chociaż teraz sobie pomyślałem, że iloczyn, owszem, daje większą wartość niż suma, lecz wyłącznie wtedy, gdy mnożone wartości nie są ułamkami… Ułamki korzystniej dodawać niż mnożyć.
– O! Było coś?
– Więcej, w tym rzecz.
– Biednyś.
– Między biedą a bogactwem jest pod tym względem mała i największa zarazem różnica, jak między zerem a jedynką. Albo dokładniej: jedynką a dwójką.
– Dwaj naraz?
– Skąd!
– To co ma tu do rzeczy jakaś dwójka?
– Jeden plus jeden równa się dwa.
– A no tak.
– Twój stan cywilny zwalnia cię z tej arytmetyki. Mój wtrąca mnie w algebrę metafor.