– Where are you from? England?
– No…
– Ireland?
– Poland. We’re from Poland.
– Oh, Katowice.
– Where are you from? England?
– No…
– Ireland?
– Poland. We’re from Poland.
– Oh, Katowice.
Poleciałem do Londynu, żeby dołączyć do Rabbia, który już tam był w celach wakacyjnych. Miałem znaleźć jakiś hotel dla nas w dzielnicy o dźwięcznej nazwie The Queen, ale miałem problem z dotarciem tam. Wynikał on z tego, że Anglicy wprowadzili ułatwienia licznym Polakom mieszkającym w Wielkiej Brytanii, którzy mają kłopoty z orientacją w terenie i kiepsko mówią po angielsku. Wymyślili mianowicie, że będzie dla nich specjalna infrastruktura autobusowa wyglądające jak warszawska z końca lat 90., a nazwy przystanków będą dostosowane do realiów popularnych polskich seriali, czyli będą brzmiały np. „Leśna Góra”, „Na Wspólnej”, „Rysio z Klanu” itp. Autobusy miały też numery opisane na trzy sposoby. Na przykład linia nr 2 była opisana „DWA/TWO/CAN”, żeby Polak nieumiejący za bardzo czytać skojarzył z prostym słowem, które zna, czyli CAN=PUSZKA.
Nie przemawiał do mnie ten system i nie wiedziałem, jak się w nim nazywa dzielnica The Queen, więc szukałem długo i mozolnie normalnego, angielskiego przystanku dla Anglików. Kiedy wreszcie go znalazłem, okazało się, że Anglicy swoje autobusy oznaczają nie pojedynczymi numerami, tylko zakresem liczbowym, np. 145–216, zastępującym rozpiskę trasy, a na dodatek obok każdej linii umieszczają wielobarwną fotografię przypominającą zdjęcie fotonu wykonane przez fizyków kwantowych. Jej interpretacja zaś ma zasadnicze znaczenie dla właściwego wyboru konkretnego środka transportu.
Wreszcie na chybił trafił wsiadłem do któregoś autobusu i jechałem nim przez okolice przypominające skraj Warszawy od strony Bliznego Łaszczyńskiego sprzed piętnastu lat, który przeszedł potem w coś jakby ponure przedmieścia Łodzi. Działo się to na przedwiośniu albo może późną bezlistną jesienią, zanim spadnie śnieg. Nie wiem, czy miałem szansę gdziekolwiek tak dojechać, bo się obudziłem.
– Ale by było, gdyby jury zamiast za godzinę ogłosiło wynik za tydzień. Przecież oni by wszyscy się tam zakisili.
– Gdzie tam! Azjatki wykorzystałyby ten czas do zwiedzenia całej Europy!
– No tak, dwa dni na Francję, jeden na Anglię, jeden na Hiszpanię, ze trzy na Włochy…
– W tym jeden na Rzym, drugi na Florencję, Wenecję, Neapol, Mediolan, Weronę…
– Żartujesz, jaką Weronę!
– No bo tam mieszkał Romeo z Julią przecież.
– Ano tak.
– A trzeci dzień na Sycylię i Sardynię, i może jeszcze Korsykę.
– One w takie miejsca się nie udają, tam nic dla nich nie ma.
– No dobra, to ten trzeci dzień mogłyby poświęcić na Budapeszt, Pragę i Wiedeń.
– Albo na Brukselę, Amsterdam i, rzutem na taśmę, Kopenhagę.
– E tam, do Danii to chyba nie jeżdżą…?
– Oj, jak masz aż tyle czasu, to zwiedzasz wszystko dokładnie!
A dla dalszego kontrastu parodia tego hymnu w wykonaniu niezrównanego Spitting Image. (Warto najpierw przesłuchać klip z poprzedniego postu, jak ktoś nie zna oryginału.)
Aż tekst pomieszczę; kursywą – oryginał, pogrubionym – przeróbka.
And did those feet in ancient times
Walk upon England‚s mountains green:
And was the holy Lamb of God,
On England‚s pleasant pastures seen!
And did those feet in ancient times
Walk upon England’s lower class,
And did our forefathers of old
Tell them to get up off their arse
And did the Countenance Divine,
Shine forth upon our clouded hills?
And was Jerusalem builded here,
Among these dark Satanic Mills?
And did they try and pass the blame
For all of their society’s ills?
And now we’re just the same (only worse),
We’ve closed the dark satanic mills.
Bring me my Bow of burning gold;
Bring me my Arrows of desire:
Bring me my Spear: O clouds unfold!
Bring me my Chariot of fire!
Bring me Victorian values of old
Bring me inflation that is low
Bring me your cash, oh! Business fold!
But don’t bring me your tales of woe.
I will not cease from Mental Fight,
Nor shall my Sword sleep in my hand:
Till we have built Jerusalem,
In England‚s green and pleasant Land
I shall not turn from my great plan,
No matter how insane it seems,
Till we have built Jerusalem
And made it look like Milton Keynes.
[Podziękowania dla Wiewióra za to, że mi pokazał]
A dziś dla kontrastu coś podniosłego. Mam słabość do tego nieformalnego hymnu Wielkiej Brytanii. Można przyjrzeć się tekstowi autorstwa Williama Blake’a (jest w filmiku). Muzykę napisał H. Parry.