Archives for posts with tag: antanaklaza

– No, mój drogi. Miarka się przebrała.

– A za co?

– Za kobyle caco!

– I co, działo się?

– Działo, działo, i to jakie!

– W tamtym spektaklu siedziało.

– Co się działo?

 – Wszystko.

– A co konkretnie?

– No nic nie działało, nuda, bezruch.

– To dlaczego mówisz, że się działo?

– Bo siedziało. Jak raz siadło, to już nie wstało.

– To bardzo ciekawe, co pani mówi.

– Ale ja jeszcze nic nie powiedziałam.

*

– Blisko, coraz bliżej.

– Bliżej do końca niż do początku.

– Powiedz mi, prawda, że to prawda?

*

– Ej ty, ruhasz się?

– Jak ty dziwnie mówisz! „Ruchasz się” przez samo „h”?

– Nie, w dupę.

*

– Idziecie?

– Nie no, pierwsze spotkanie to chciałbym tak intelektualnie, no i wtedy ewentualnie.

 

– Ty jesteś taki… Do rany przyłóż!

– Fakt, do rany mogę się przyłożyć.

– Jeszcze chwileczkę, ale już.

*

– Nie mam zwyczaju stawiać.

– Nie masz zwyczaju stawiać czy granic?

*

– Jesteś romantykiem, co?

– Noo, raczej tak.

– Widać, że romantyk. Nic tylko ci wielką czerwoną kokardę zawiązać.

*

– Rzuciła go.

– I co, zaczął pić, he he?

– Gorzej, przestał.

– Myślę, że niewiele mamy ze sobą wspólnego.

– A skąd wiesz?

– Mamy inne zainteresowania.

– To znaczy jakie?

– Inne.

– To czym się interesujesz? No słucham.

– Noo, słucham.

– Słucham?

– To ja słucham.

– Jak to?

– Tak to. Muzyki.

– Słuchaj,…

– Słucham.

– To sobie słuchaj!

– Czy on czasem nie ma na imię Karol?

– Tak, ma.

– Ha! Powinien się poczuć skomplementowany, gdyby wiedział, jaką ja mam pamięć do imion.

– Powinien?

– No jasne! Raz, raz!

– Znasz Damę Pikową?

– Znam karową.

– Karową? Tam jest kwestura UW.

– Damę karową.

– Jaką damę karową?

– Nie znasz karty miłości.

——————————————————————————

Zapisałem to tak, jak usłyszałem. Ostatnia wypowiedź w rzeczywistości powinna mieć zapis kursywą, mojemu rozmówcy chodziło bowiem o Kartę miłości – piosenkę Aldony Orłowskiej. Ale chyba lepiej niż pani Aldony posłuchać ariosa z opery Czajkowskiego:

– […] Nie zakładam.

– Co? Niespodzianka?

– Nie zakładam.

– No tak, to może być niespodzianka.

– Ale nie zakładam. Może być miła albo nie. Więc nie zakładam.

– No jak się nie zakłada, to może być niemiła.

– Nie wiem. Można nic nie czuć.

– Decyzja jest już właściwie podjęta. Chociaż nie wiem, czy właściwie.

– Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.

– Zobaczymy.

– A ty płakałeś kiedyś podczas seksu?

– Jeszcze nie.

*

– Co tam?

– Nic tu.

*

– Mam powody do dumy.

– Masz powody do dupy.

*

– Jak się masz? Źle?

– Mam się bardzo dobrze.

– A, to w takim razie ja się mam źle.

*

– Karaoke wyzwala z człowieka wiele… Falsetu.

– … Wczoraj obchodziłyśmy…

– Coście obchodziły, Jom Kipur?

– Obchodziłyśmy Umschlagplatz. 

– O cholera.

Czytając jakieś tam szkice krytyczne, przypomniałem sobie swoją niegdysiejszą mocno późnonocną analizę wiersza  Lotte. Pomieszczam we fragmentach, w obawie i w końcu.

 

zapały swe ostudź i żądzę swą schłódź

i wzwodów swych nie wzwódź i wstrzymaj swą chuć

 

co może się zepsuć to musi się psuć

co czułam gdyś bódł przestałam już czuć

 

więc proszę się nie trudź lecz raczej stąd pódź

i więcej mi nie słódź i nie mnie już łudź

 

[…] Polisyndeton w służbie paralelizmu składniowego współgra z regularnym tetrametrem taktowanym amfibrachami. Poniekąd onomatopeiczna figura etymologica, na którą nakłada się chiazm w drugim wersie, przez pozorny hysteron-proteron w trzecim prowadzi uwagę do enallage z piątego, a anafory środowego segmentu wiersza stanowią wrzeciono, wokół którego dogodnie tkają się paronomazje. […]

[…] Konsekwentnie poprowadzony rym wewnętrzny koresponduje z regularną średniówką formy endekasylabicznej, w nieco rzadszym – lecz nie mniej wszakże czarującym – układzie 6+5, a jambiczna kataleksa w czwartym wersie, tym bardziej zaskakująca, że pojawiająca się przed dierezą, a nie w wygłosie wersu, nadaje arsie męskiej szczególnego charakteru – zważmy, iż rzeczona sylaba nie znajduje w całym wierszu konsonansu, a bazuje na – nieco „narcystycznym” – asonansie. […]

[…] Szeroko stosowana aliteracja prowadzi do niejednoznacznych paronimii, a pozorny hyperbaton z ostatniego wersu okazuje się… anapestową emfazą! […]

Po promocji połączonej z koncertem, w kuluarze, toczą się poważne dyskusje:

A Word, jak się napisze, że ktoś o coś pyta, to podkreśla słowo „pyta” i wyświetla komunikat: „wskazany wyraz jest uważany za wulgarny”.

Tak, kojarzę! Kwestię pyty po raz pierwszy przedstawił mi pan Piotr!

%d blogerów lubi to: