Archives for posts with tag: Balzak

– Co ja czytam. Balzak: Piotrusia. Skąd tłumacz wziął ten infantylny tytuł?! Pierrette to nie jest zdrobnienie, tylko forma  żeńska od imienia Pierre, tak jak Antoinette od Antoine’a.

– Czyli po polsku „ta Piotra”? Brzmi dziwnie. Ale Piotrusia brzmi co najmniej równie dziwnie! Mógł po prostu zostawić Pierrette i już.

– Najwyraźniej nie mógł. Widzę albowiem, iż Histoire de Gil Blas przetłumaczył jako Przypadki Idziego Blasa.

– Ta, chyba Idziego-dziadziego.

– Dziadziego-dzidziego.

– To już są chyba przejawy jakiejś demencji, cofki w rozwoju.

– Kiedy on to w ogóle tłumaczył?

– Jedno i drugie w latach pięćdziesiątych.

– Ale XIX wieku, prawda…?

– Nie, XX wieku. A sam był koło czterdziestki.

– Ciekawe, jak mówił o Marii Antoninie…

– Marysia Tosia?

– Mosia Tosia?

– Misia Pisia?

– Mmmu mmmu, pi piii!!!

 

 – Weź mi nic nie mów o Haydnie. Ja rozumiem, on był potrzebny w historii muzyki. Tak jak Balzak w historii literatury. Ale wolę się od obu trzymać z daleka. Tak jak od Beethovena, tego sadystycznego nudziarza o subtelności przemysłowej obieraczki do kartofli i polocie glebogryzarki.

– Skoro Hadyn był Balzakiem muzyki, to Beethoven był jej Dickensem.

 

 

Nieznane arcydzieło Balzaka na taniej książce – 10zł

Lekcje muzyki w dzieciństwie – z kasy państwa polskiego

Tłumacz i korektorki, którzy puszczają źle przetłumaczone nazwy tonacji (typu „si bemol”) – bezcenni

Oto kolejny zbiór mniemań dziecięcych.

pastelos – mały czerwony rondelek do gotowania jajek, od kiedy jako dziecko usłyszałam jak mama, znalazłszy go gdzieś w kącie, zapytała retorycznie: A kto to tutaj tak porzucił na pastwę losu?

papierz – najwyższy dostojnik kościelny, zwany papierzem ze względu na to, że nosi czapkę z papieru (tiarę); materiałowa nie byłaby wystarczająco sztywna i zaraz by oklapła

astygmatyzm – choroba polegająca na tym, że się ma stygmaty

przetobłagać – bardzo błagać; por. Przetobłagam Najświętszą Maryję, zawsze Dziewicę, wszystkich Aniołów i Świętych, i was, bracia i siostry, o modlitwę za mnie do Pana Boga naszego

*

Obserwując swoją ciężarną mamę i zadając jej liczne pytania, ustaliłam, że: U mamy w brzuchu mieszka dziecko (świadectwo mamy). „Mieszka” to znaczy: ma tam małe mieszkanko, z meblami utworzonymi z substancji kostnej, ze zwisającą z wewnętrznego sklepienia mamy lampą oraz z kredensem pełnym konserw, bo coś przecież musi jeść (wniosek mój). Dziecko cały czas rośnie i kiedy będzie odpowiednio duże, wydostanie się z mamy przez specjalny otwór (świadectwo mamy), a razem z nim wydostaną się także mebelki, które będą w sam raz dla moich lalek (uzupełnienie moje).

Nie muszę chyba dodawać, że byłam bardzo rozczarowana, kiedy po powrocie mamy ze szpitala nie dostałam kościanych mebelków. Podejrzewałam, że przywłaszczyła je sobie jakaś pielęgniarka.

*

Jak byłem mały to myślałem że w kolędzie zamiast: Jezus malusieńki, płacze w śród stajenki, płacze z zimna nie dała mu matula sukienki. Bo uboga była, rąbek z głowy zdjęła… jest: …Bo u Boga była… i nie mogłem zrozumieć, co ma sukienka do tego, że ona była u tego Boga i że ten rąbek na głowie.

[Vrublini]

%d blogerów lubi to: