– „Etiudami symfonicznymi” oraz „Etiudami-kanonami” Schumann udowadnia, że potrafił pisać na fortepian rzeczy autentycznie ciekawe, a nie tylko taśmowo produkować minoderyjne skisłe pruty w stylu „Karnawału” czy „Scen leśnych” albo „Kreislerianów” czy „Novelett”, które w większości są subtelne jak bawarski masarz, dowcipne jak wujcio Beethoven i błyskotliwe jak piekielne dłużyzny Schuberta. Ale oczywiście pamięta się głównie o tych jego flatulentnych miniaturach.
– Bosz. Kocham Haydna, nie znoszę Schumanna. No, dobrze. Zaraz posłucham tych etiud.
– Gupiego też można kochać wszak! A brzydki może się podobać. Aha, żeby było już całkiem w stylu Katona Starszego: A poza tym uważam, że Haydn jest gupi!
– Proszę mi tu natychmiast zaprzestać obrażania Haydna Josepha!
– Och, ja jestem przekonany, że on się zaimpregnował pudrem na peruce i nie straszne mu żadne obrazy. Po kimś, kto napisał setkę symfonii, i to takich, nie spodziewałbym się wrażliwości na cokolwiek, a już na pewno nie na krytykę.
– To jak z polskimi wykonawcami, reżyserami, dyrygentami – nie da się ich obrazić, bo są przez wszystkich dookoła utrzymywani w takim przekonaniu o własnej zajebistości, że przenieśli się już w inny wymiar.
Wejściówka na koncert finałowy festiwalu Beethovenowskiego – 10 zł.
Wytrzymanie długiego kwartetu Haydna, w dobrym skądinąd wykonaniu – trudne do oszacowania.
Sala koncertowa podświetlona na różowo à la klub go-go i kobieta w hełmofonie z włosów przemawiająca pod gigantyczną ceratą zwisającą pośrodku – bezcenne.
Słuchamy Fidelia, opery o kobiecie, która przebiera się za mężczyznę, żeby uwolnić swojego niesłusznie uwięzionego męża. Muzyka jest bardzo podniosła. Rabbio mówi z uznaniem:
– I zobacz, czego może dokonać kobieta…! W męskim przebraniu.
Kobieta w spodniach dokonuje, czego miała dokonać, a Rabbio podsumowuje z satysfakcją:
– No, i już uwolniła wszystkich więźniów politycznych.
– Uwolniła. A w drugiej, zaginionej części tej opery pt. Infidelio, ci uwolnieni więźniowie będą jej dziękować…