Archives for posts with tag: błąd

Bilety dzięki uprzejmości organizatorów: 0 euro

Czas poświęcony na użeranie się z nimi: 0 minut

Napisać w mailu dziękczynnym: „We would lie to thank you for your kind assistance…” – bezcenne.

– Ale pięknie pachną bzy (zwał jak zwał).

– Oczywiście, że bzy! Niech nam spokojnie kwitną pospolite bzy i akacje, mlecze i kasztany. Te nazwy są niepoprawnie naukowo, ale językowo są absolutnie okej. Ten, kto postrzega język potoczny w kategoriach naukowego, grzeszy takim samym błędem jak ten, kto postrzega naukowy w kategoriach potocznego.

 

 

– Najpierw się zrobiło, a refleksja przyszła dopiero później. I nie chce sobie pójść.

– Tak… Refleksja to taki przeklęty mechanizm, który jeśli nie uratuje cię przed czymś nieprzyjemnym, to gwarantuje ci, że to coś zostanie z tobą na dłużej.

– Że co?!

– Ups, ja to powiedziałem, a myślałem, że pomyślałem.

– Tu powinno być „kołoradskij żuk”, a napisało mi się „wołoradskij”. Ruski żuk jak wół, osiąga nawet czterdzieści…

– Ton! I może służyć do…

– …Napędzania okrętów podwodnych? W takim kółku jak chomik by tam biegał.

– Albo lepiej unosiłby antonowy w powietrze!

 

 

[Futurosioł nadesłała była dwa piękne i rozbudowane przekonania dziecięce, którym poświęcam specjalną edycję doksajów.]

Pani w pierwszej klasie uczyła nas różnych wspaniałych przysłów pogodowych typu „Kwiecień-plecień, bo przeplata trochę zimy trochę lata” czy „Idzie luty, kuj buty”. Opowiedziała nam przy okazji, że ludzie obserwowali pogodę przez wiele lat i na podstawie tych obserwacji stworzyli takie krótkie rymowane prawdy.

Moje wyobrażenie utrzymujące się dosyć długo przedstawiało naukowców w kitlach w jakimś startrekowatym IMGW, którzy mierzą i spisują temperatury i opady, formułują wnioski i przekazują kolejnej grupie naukowców w kitlach, która myśli i myśli, aż w końcu z mądrą miną produkuję wielkie dzieło: „W marcu jak w garncu”.

*

Oglądałam we wczesnej podstawówce „Gliniarza i prokuratora”. W jednym z odcinków prokurator chodził na szkolenia ze swoim buldogiem do znajomej trenerki. Była scena, że trenerka wraca do domu i otwiera drzwi. Atakuje ją ubrany szczelnie jak ninja facet, wpada z nią do domu, są jakieś 3 sekundy dziwnej kotłowaniny i scena się urwała. W następnej scenie trenerka stoi na szkoleniu w ciemnych okularach. Podchodzi do niej prokurator i coś mówi. Ona dramatycznie obraca się w jego kierunku, zdejmuje okulary, którymi maskowała limo i oświadcza „zostałam zgwałcona!”

Nie bardzo wiedziałam, co to gwałt, więc poszłam zapytać się mamy, która akurat porządkowała jakieś papiery w swoim pokoju. Weszłam, siadłam i jak gdyby nigdy nic, zapytałam, nawet nie wspominając nic o serialu. Matka zrobiła się nerwowa, atmosfera dziwna i ciężka, a ja nie wiedziałam czemu (bardzo późno pojęłam podstawowe informacje dotyczące seksu i w tamtym momencie wiedziałam tylko, jaka jest różnica miedzy mężczyzną i kobietą, ale już po co taka różnica jest, to nie wiedziałam). Matka mówiła coś bardzo skrępowana, ja z tego nic nie rozumiałam, bo ona zakładała, że wiem już coś, a ja nie wiedziałam nic, a w tej atmosferze żałowałam w ogóle swojego pytania.

I tak brnęłyśmy w to obie, ja chciałam już to jakoś uciąć, nic nie rozumiałam, a przede wszystkim nie rozumiałam jednej rzeczy: Co mi mama tutaj o siurkach coś mówi, skoro ona miała podbite oko?

Do rozmowy więcej nie wracałyśmy. Udałam, że zrozumiałam.

Znajoma pisze o swoim mylnym przekonaniu z dzieciństwa: „Runął mój światopogląd, odkąd dowiedziałam się, że na końcu reklamy calgonu wcale nie jest: „Uszerzy Cię każdej pralki to calgon!” i, że „uszerzy” wcale nie jest jakimś archaicznym czasownikiem synonimicznym do „zabezpieczy przed koniecznością naprawy”. Oniemiałam.”

*

Babcia uczyła Michajłka ruszać uszami i powiedziała mu, że człowiek to potrafi, bo pochodzi od osła, i Michajłek był długo przekonany, że tak jest.

*

Rabbio jako dziecko żywił przekonanie, że wróbelki to małe gołąbki, które dorósłszy, zamieniają się w dorosłe gołębie.

*

Mrówkodzik był w dzieciństwie pewien, że „drogeria” to sklep z różnymi artykułami, których wspólną cechą jest to, że są drogie.

*

Myślał też, że „katar sienny” jest wtedy, jak człowiek zaczyna kichać w zakurzonej sieni.

*

Ktoś ze znajomych sądził też, że jak jest noc, to Słońce odwraca się do Ziemi swoją nieświecącą stroną.

Nieznane arcydzieło Balzaka na taniej książce – 10zł

Lekcje muzyki w dzieciństwie – z kasy państwa polskiego

Tłumacz i korektorki, którzy puszczają źle przetłumaczone nazwy tonacji (typu „si bemol”) – bezcenni

Reklama snickersa z Joan Collins. Po raz pierwszy się jej przysłuchałem.

W oryginale jest:

Who’d want to smell like you?

W wersji polskiej zaś słyszymy:

Kto chciałby cię wąchać?

 – …Tak jak z dziennikarzami mówiącymi „w roku dwutysięcznym dwunastym”. Ja się też przez nich osuchałem i zacząłem źle mówić.

– „Osłuchałem”.

– Powiedziałem „osłuchałem”.

– Powiedziałeś „osuchałem”.

– Nie, „osłuchałem”. Ty już z założenia nie słyszysz tego „ł” łu mnie.

– Jak jestem smutny, to ludzie myślą, że jestem zły; jak jestem zły, to myślą, że jestem smutny. Jak jest mi przykro, to myślą, że jestem obrażony; jak jestem pogodny, to myślą, że jestem nieobecny. Jak jestem zamyślony, to sądzą, że jestem zmęczony; jak jestem zmęczony, to myślą, że się gniewam. Kiedy się gniewam, to myślą, że żartuję, a jak żartuję, to myślą, że mówię poważnie. Chyba tylko znudzenie nie podlega błędom w interpretacji.

Rozmawiamy o preludium chorałowym z Orgel-Büchlein (BWV 644), opartym na kantacie BWV 26: Ach wie flüchtig, ach wie nichtig.

– Rozumiesz tytuł?

– Nie bardzo.

Nichtig pochodzi od nicht, czyli znaczy: „żaden, nędzny”, a flüchtig chyba od Fluch – „przekleństwo, klątwa”.

– Kojarzę! „Verfluchte Juden”!

————————————————————–

Notabene: myliłem się. Flüchtig pochodzi od Flucht – „ucieczka”, czyli znaczy „uciekający, przelotny”. Chodzi, oczywiście, o marność życia, te sprawy. A preludium można, warto posłuchać, trwa niecałą minutę, a tworzy idealnie zamkniętą całość.

Przed laty. Film pornograficzny, w oryginale francuski, z lektorem angielskim i nałożonym na niego lektorem polskim. Scena orgii, finałowa. Do frymuśnych wnętrz pałacu przybywają goście. Gospodarz, ufryzowany starzec w makijażu, szlafroku i z wachlarzem, wita przybyłych. Przedstawia zgromadzonym jedną z kobiet słowami:

– C’est notre amie.

A lektor czyta tłumaczenie na polski:

– Będziecie ją ruchać po kolei.

Transkrypcja jest przybliżona, uproszczona, względnie funkcjonalna, spoko, ale i tak z błędami, z których najbardziej rzuca się w oczy sugestia, jakoby słowo „Szczecin” było akcentowane na ostatnią sylabę.

Podoba mi się też znaczek (ten w kształcie zszywki) pod „tʃ”, sugerujący, że po polsku głoskę tę wymawia się sposób językowo-wargowy. Polecam spróbować wymówić „cz”, dotykając językiem górnej wargi. Efekt znakomity.

Balon_jpg-seo

Serial The Tudors. Rozmowa podjudzonego przez Henryka VIII sir Francisa Bryana z księżniczką Marią. Tekst oryginalny:

Bryan: There’s a new game at court you might enjoy.

Maria: What is it?

Bryan: It’s called cunnilingus.

Polskie tłumaczenie ostatniego zdania:

– To gra w słówka.

Co ciekawe i jeszcze bardziej pogrążające dla tego przekładu, jak powiadają, król Henryk podobno naprawdę dworował sobie z niewinności swojej córki Marii, przemycając różne nieprzystojne słówka w konwersacji, z czego śmiał się cały dwór, a ona nie rozumiała o co chodzi.

Mój program do mp3 wyświetlił dzisiaj

06:26:16 Błąd skanowania: Nie można znaleźć separatora “ ” wewnątrz “Modlitwa”.

[Rubuk]

Obiad. W tle film Piekło pocztowe na AleKino+. Tekst oryginalny przebija chwilami przez lektora.

[na poczcie, mężczyzna podnosi arkusz znaczków]

 – … So that people buy stamps!

– … Żeby ludzie kupowali stemple!

[kobieta ze szpicrutą do mężczyzny na koniu]

 – You know what happens to naughty boys?

– Wiesz, co spotyka niegrzeczne koniki?

 

 

%d blogerów lubi to: