Archives for posts with tag: botanika

Biały śnieg, biały śnieg, biały śnieg – biały cień,
Biały śnieg, biały śnieg, biały śnieg – biały dzień.
Nim wyciągniesz mnie na dwór, posłuchaj:
Zawierucha, to dmie zawierucha.
Auta, ludzie schowali się gdzieś.

Biały śnieg, biały śnieg, biały śnieg – biały ślad,
Biały śnieg, biały śnieg, biały śnieg – biały blask.
Tuż za tobą podążam ostrożnie,
Śnieg wciąż sypie, zasypie nas może,
Idę tam, gdzie zaciera się ślad.

Biały śnieg, biały śnieg, biały śnieg – biały park,
Biały śnieg, biały śnieg, biały śnieg – w białych snach.
Jak pochodnia twój szal się czerwieni,
Nie ma nic oprócz nas i zawiei,
Światła w oknach i w oczach już brak.

[tłum. mrówkodzik]

*

Белы снег, белы снег, белы снег, белы цень.
Белы снег, белы снег, белы снег, белы дзень.
Ты куды мяне клічаш, паслухай,
Завіруха мяце, завіруха.
На дварэ ні машын, ні людзей.

Белы снег, белы снег, белы снег, белы след.
Белы снег, белы снег, белы снег, белы свет.
За табой асцярожна ступаю,
Засыпае нас снег, засыпае.
Патрапляю ў замецены след.

Белы снег, белы снег, белы снег, белы клён.
Белы снег, белы снег, белы снег, белы сон.
Як паходня твой шаль ружавее.
На зямлі я, і ты, і завея.
І вакол ні вачей, ні акон.

– Te kwiaty mają nazwę świetnie pasującą do gejowskiego klubu.

– A jak się nazywają?

– Eustoma. Po grecku znaczy to „dobrousta”.

– Wurstoma?!

– Też może być.

– To na zdjęciu to Gentiana?

– To chyba jest goryczka Kocha.

–  … Lubi, szanuje, nie chce nie, dba…

– Prątkuje?

– To nawet lepiej! Wysoka temperatura sprawa, że kocha jeszcze bardziej!

 

 

– Chwilę po tym, jak skończyliśmy oględziny naszej gwiazdy betlejemskiej, usiadłem do komputera i zamieściłem wpis o euforii. I przyszła mi na myśl euforbia, takie słowo. Pamiętałem, że jest taka roślina, ale nie mogłem sobie przypomnieć za cholerę która to. Wpisałem do internetu, wyskoczył wilczomlecz. Czytam, że występuje w wielu odmianach: jest odmiana pospolita w Polsce, którą wiele razy nadłamywałem, żeby wyciekł mlecz z nazwy (ponoć trujący). Jest wilczomlecz opasły, który wygląda jak wielka zielona purchawa. Jest wilczomlecz błotny, lancetowaty, migdałolistny. I wreszcie jest wilczomlecz nadobny, kwiat doniczkowy popularny w okresie bożonarodzeniowym, powszechnie znany pod nazwą… Gwiazda betlejemska.

– Łoo.

– I teraz nie wiem, czy to taki kosmiczny zbieg okoliczności, że akurat na niego trafiłem przez skojarzenie z euforią, czy gdzieś w głębi pamiętałem, że wilczomlecz, o którym wiele razy czytałem i rozmawiałem z Mmm, to po łacinie euphorbia i mózg mi to podsunął.

– Ty jednak jesteś dość przerażający.

– Kto?

– Ty.

– A zdobyłeś się na posłuchanie Grzybowskiego? My drugi raz się baliśmy.

– A po co go słuchać?

– Żeby wiedzieć, co to jest.

– No i co to było?

– Trudno powiedzieć, co to było.

– Nie niszcz turków!

– Co?

– No nie skub turków!

– Jakich Turków?

– To są turki, te kwiatki.

– Aksamitki, znaczy?

– No!

– Wiesz, jak się je inaczej nazywa?

– No jasne: śmierdziuchy.

– A po francusku ich nazwa nawiązuje do Indii. To wszystko przejawy bardzo kosmopolitycznej ksenofobii.

—————————————————————–

Por. kwestia indyjska, zob. też tagetes musagetes.

– A co to za kwiatek mi przyniosłeś?

– Nie wiem, co to jest…

– Może przylaszczka?

– Nie, przylaszczka jest modra taka. Może złotokwiat?

– Nie, on ma pełniejsze kwiaty.

– To może jakaś stokrotka chińska?

– Chińska? U nas, pod mostem?

– No a chińskie biedronki? Zeżarły polskie.

– Naprawdę? Chińskie nam je zjadają?

– No.

– Ale stokrotka to nie zeżre chyba polskiej…?

– A chiński czosnek? Zeżarł przecież. Albo psy dingo.

– One to chyba wyginęły.

– Gdzie wyginęły, rozpleniły się! To dodo.

– Dodo. Ciekawe, co je z kolei zeżarło. Chyba człowiek.

– Sam się zeżarł. On jadł kamienie. I współżył z jakimś drzewem.

– No, jak współżył z drzewem, to nic dziwnego, że wyginął!

– Widziałeś, że Boni napisał coś podróżniczego w internecie, i wspominał o Obrazach Londynu Karpińskiego?

– No co ty! Boni w Londynie! A to tam są jakieś krzaki?

– Zważywszy tę ich tradycję parków publicznych, to pewnie tak.

– No nie wiem. Myślałem, że tylko trawka i drzewa…

– W każdym razie na pewno jest tam jakiś polski dresiarz, który się ucieszył na jego widok!

– A to są te, no…

– No?

– Niecierpki?

– Nie-e.

– To może nieśmierdki?

– Śmierdki!

– A, aksamitki!

 

– Z moją dziewczyną też zasadziłyśmy. Cytrynę i paprykę. I dzwoni któregoś dnia do mnie rozemocjonowana, i krzyczy: „Urodziła!”. „Papryka czy cytryna?” – dopytuję, a ona na to z podnieceniem: „Nie wiem, nie odróżniam!!!”.

– Pamiętasz symbolicznego samotnego ziemniaka, którego znaleźliśmy na ulicy w naszą pierwszą, niezbyt udaną rocznicę, co leżał potem na parapecie miesiącami, jako memento? Zasadziliśmy go i zobacz, jaki wielki wyrósł!

– Nigdy nie widziałam takiego wielkiego ziemniaka! Ale ten czas leci… Ani się obejrzysz, a tu ziemniaki rosną. I one urodzą dzieci, i to będzie neverending story.

– Tak, zjemy te bulwy, to będzie skonsumowanie małżeństwa. I znowu zasadzimy. No, mam nadzieję, że coś z tego wyniknie.

– Tiaa… Z miłości ziemniaki wynikają.

Wybór fraz z wyszukiwarek, po których trafiano w ostatnich tygodniach na mrówkodzika.

 

usta dziwki kwiat

bdsm nasikałam

szczyj bęben

potocznie o lichej rubaszce

jak zbierac mule

nie mam ścieżki do leszka

ja znam taki algorytm riposta

cytoostatnie biopodrygi

zwierzat domowych i dzikich osobliwie krajowych online

opowiadania erotyczne wymioty rzygi

dr ewa iwan chuchla wiek

ucukrować Словарь

lubisz rozmawiać o imponderabiliach ?

 

Ładnie ci tu kwitnie, to gałązka wiśni?

– Śliwki, od rodziców mam, bo cięli w ogrodzie, jak byliśmy ostatnio.

– „Gdy ci się kiedyś przyśni na przykład gałązka wiśni, to wiedz, że to znaczy szczęście, bo wiśnia we śnie znaczy, że koniec twej rozpaczy…”

– Ale to jest jednak śliwka.

– Kto to napisał?

– Geoffrey Koziol z uniwersytetu w Kalafiorni.

– Kalafiornia? Bardzo mi się to podoba. A co to ma wspólnego z kalafiorami? Chodzi ci o wygląd ludzi tam?

– O ich głupotę.

– Ale kalafiory nie są chyba wybitnie głupimi roślinami.

– Ale  s ą  roślinami.

– Tak czy siak bardzo podoba mi się to określenie, Kalafiornia. Nie mogę się przestać śmiać. Brzmi, jakby tam hodowali kalafiory albo zajmowali się ich przetwórstwem na masową skalę.

– Bo się zajmują!

– Nie bądź taki surowy wobec Glenn Close.

– Staroraku!

– Staroraku?

– Wiesz, co to są staroraki? Takie morskie, na przykład skrzypłocz.

– Skrzypłocz? Nie wiem, jak to wygląda. Czy to jest podobne do widłaków?

Wybór fraz z wyszukiwarek, po których trafiano ostatnio na mrówkodzika. Wytłuszczam co soczystsze:

 

potocznie o studentce zdajacej egzamin z anatomii

zazdroska a roleta

syn szantażuje matke do sexu porno opowiadanie

kulki analne dla psów

caning spank majdanek

filmy antonisza, tego od „jamniczka”, prawda

penisy ptoki fiuty ruchany

jak w turcji logować gayromeo?

jak się poprawnie wymawia nasiono ogórka czy nasienie ogórka

stuła nawiedzenia

napletek w ustach zdjęcia

masturbacja spieniaczem

prostytutki w pruszkowie ul olowkowa

U nas w domu był kwiat średniorosnący i wynędzniały, który już stał w każdym pokoju i nikt nie miał do niego ręki, i nikt ręki do niego nie przykładał. A kwiat rósł i się trzymał, choć wyglądał na zabiedzonego. Z racji jego zmarnienia i tego, że stał już wszędzie, pieszczotliwie, razem z mamą, nazwaliśmy go: „dziwką”, albo „starą dziwką”. [Jak w zdaniu: „Idź podlej też dziwkę”]. Ostatnio mama, robiąc porządki, [chyba] wyrzuciła dziwkę, a w każdym razie miała zamiar, mówiąc: „Trzeba cię wypieprzyć, już niedługo pożyjesz i nikt cię już nie chce”.

Innym razem do kaktusa, którego albo przelewaliśmy, albo zasuszaliśmy, mama krzyknęła: „Jak nie zaczniesz rosnąć to cię wypierdolę”. Po kilku dniach kaktus zakwitł pięknymi kwiatami, a po kolejnych kilku zmarniał i zgnił [niepodlewany]. Jego łabędzi śpiew.

[Vrublini o kwiatach minionego czasu]

 

%d blogerów lubi to: