Archives for posts with tag: Boże Narodzenie

Рождество Твое, Христе, Боже наш,
возсия мирови свет разума,
в нем бо звездам служащии
звездою учахуся
Тебе кланятися, Солнцу Правды,
и Тебе ведети с высоты Востока.

– Umówiliśmy się już na 25 grudnia.

– Ooo, to akurat na jorcajt Birgit Nilsson!

– Jest adwent. Może wreszcie powinniśmy odwiedzić… stajenkę?

– Masz na myśli Scheune?

– No, na Boże Narodzenie pewnie tam wystawiają szopkę.

– Tam wystawiają codziennie. I nie tylko ją…

 

 

– A wiesz, co będzie, jak nie spróbujesz każdej z dwunastu wigilijnych potraw?

– Yyy, będę miał cały przyszły rok wolny od przesądów i zabobonów?

 

 

 

– Chwilę po tym, jak skończyliśmy oględziny naszej gwiazdy betlejemskiej, usiadłem do komputera i zamieściłem wpis o euforii. I przyszła mi na myśl euforbia, takie słowo. Pamiętałem, że jest taka roślina, ale nie mogłem sobie przypomnieć za cholerę która to. Wpisałem do internetu, wyskoczył wilczomlecz. Czytam, że występuje w wielu odmianach: jest odmiana pospolita w Polsce, którą wiele razy nadłamywałem, żeby wyciekł mlecz z nazwy (ponoć trujący). Jest wilczomlecz opasły, który wygląda jak wielka zielona purchawa. Jest wilczomlecz błotny, lancetowaty, migdałolistny. I wreszcie jest wilczomlecz nadobny, kwiat doniczkowy popularny w okresie bożonarodzeniowym, powszechnie znany pod nazwą… Gwiazda betlejemska.

– Łoo.

– I teraz nie wiem, czy to taki kosmiczny zbieg okoliczności, że akurat na niego trafiłem przez skojarzenie z euforią, czy gdzieś w głębi pamiętałem, że wilczomlecz, o którym wiele razy czytałem i rozmawiałem z Mmm, to po łacinie euphorbia i mózg mi to podsunął.

– Ty jednak jesteś dość przerażający.

– Kto?

– Ty.

– On to najwyraźniej naprawdę gra na tym flecie, nosem, krycie zgadza się dla G-dur.

– Bo granie nosem jest wydajne! W sensie, masz dwie dziurki w nosie, a zatem możesz grać na dwóch fletach naraz! Ba! Niektórzy nawet na trzech naraz potrafią, bo z ustami masz aż trzy otwory!

– Ten rachunek otworów brzmi niepokojąco. Nie idźmy w tym kierunku.

– No i co to ma być.  Ani odpoczywam, ani pracuję, ani się bawię.

– No co, modelowe święta.

– Uśmiechnij się ładnie.

– Proszę.

– Ojej, wyglądasz tak jakoś… Co to za grymas?!

– Przecież to jest uśmiech świąteczny.

– To nie jest uśmiech świąteczny. To jest tężec.

 

 

 

– Ty, skoro ona ten tego z gołębiem, to chyba powinna była znieść jajo, nie?

– I wysiadywać w stajence!

– To co, pojedziesz ze mną do moich rodziców na Wigilię?

– Tak.

– A będziesz grzeczny?

– Tak.

– I bezkonfliktowy?

– Taaak.

– Czyli nie do końca taki, jaki zwykle jesteś?

– Tak! Trzy razy zaparłem się siebie. A na dodatek to nie te święta.

 

– Widziałeś tego fiołka z diabłami ciągnącymi grzeszników do centrów handlowych? Wielka biadanina, że święta, centra handlowe. Nieśmieszne.

– Mnie to śmieszy.

– A mnie to nie śmieszy, bo jest obłudne trochę, autor bardzo stara się być ponad to, ale przy okazji bardzo się na tym skupia, zajmuje go to. A mnie to nie dotyczy, bo dla mnie ten problem nie istnieje. Nie chodzę, nie kupuję, nie cierpię, nie narzekam.

– Moim zdaniem to jest satyra na to, że to kościół tak głośno krzyczy, że komercjalizacja świąt, że grzech i tak dalej. A te babcie to pierwsze do sklepów się będą ustawiać w kolejkach. A tak ubolewają, że to samo zło…

– To samo zło! Haha, to jest to samo zło!

Jedna z dwóch wind ciągle ostatnio zepsuta. Druga, działająca, bezustannie w ruchu i zwykle wypełniona, zwłaszcza w okolicach południa, kiedy starsze panie kursują z wózeczkami na zakupy, listonosze dostarczają, a sprzątaczka przemieszcza się między piętrami. Długo się czeka i jedzie prawie zawsze w towarzystwie.

Dzisiaj cztery starsze panie, listonosz, nieogolony pan w czapce i ja.

– Pan na które?

– Na szesnaste, nacisnąłem.

– Ja na dwudzieste.

– Pan naciśnie na szóste, dziękuję.

– A pani na które? Na dziesiąte?

– Na dziesiąte, nacisnęłam?

– Ja nie nacisnęłam, ósme.

– Pani szybko naciśnie.

– Które to? Do widzenia.

– Do widzenia.

– A pani nie wysiada, dopiero szóste.

– Szóste? Aaa, człowiek przed tymi świętami taki roztrzepany.

– Ósme, ja wysiadam. Do widzenia.

– Do widzenia. Ale pani nie, pani nie wysiada.

– Nie dziesiąte?

– Ósme, mówiłam.

– Ja taka nieprzytomna! Co to ja… , a, że za wysoko, to nie dosięgnę…

– No tak, no tak…

– …No i pytałam, że może przyjdzie, toby to zaraz, a tak to jakoś tak się robi…

– Dziesiąte, pani wysiada.

– …I myślę, że zapytam, może by mi…

– Dziesiąte, pani wysiada tutaj!

– A, no tak, dziesiąte. To wesołych świąt! Czego ja mogę państwu życzyć. Czego życzyć… O, miłości! Miłości życzę!

– A ty jedziesz na święta? Do domu?

– Nie, ja jestem z domu dziecka.

%d blogerów lubi to: