– Wiesz, co kiedyś było w miejscu, gdzie dziś jest Uniwersytet Muzyczny? Cyrk!
– Może jeszcze powiesz, że tam, gdzie dziś jest opera, był burdel?
– Nie, targowisko!
– I jak tu żartować…
– Wiesz, co kiedyś było w miejscu, gdzie dziś jest Uniwersytet Muzyczny? Cyrk!
– Może jeszcze powiesz, że tam, gdzie dziś jest opera, był burdel?
– Nie, targowisko!
– I jak tu żartować…
– Teoretycznie mieli zrobić porządek z pisownią imion, a tu wolna amerykanka: jest Oliwier, Oliwer, Olivier, Oliver… Brian, Brajan, a nawet kompletnie absurdalne Brayan i Braian!
– Rzeczywiście amerykańskie to! Jak sto lat temu z przekręcaniem pisowni europejskich nazwisk u emigrantów z Galicji i nie tylko…
– Anatevka 2017 made in Poland welcome to.
– Okej, możemy się spotkać, ale czemu takim świtem?!
– Jakim znowu świtem?
– Czternasta to świt; no, może poranek. Nie pamiętam, kiedy spotkałem się z kimś towarzysko przed wieczorem.
– „Rano trzeba wstać, rano to jest tak gdzieś po pierwszej, bo później już nie”. Więc przykro mi, ale świt jest przed 14.
– A cóż to za ontologia. „Świt jest przed 14.” Gdybym miał wszystko jak wszyscy, to teraz rozmawialibyśmy o Rihannie i „Na Wspólnej”. Czyli nie rozmawiali wcale.
– Tyś się chyba jeszcze z Polskim Komitetem Normalizacyjnym nie przywitał.
– Mam luksus mienia go tam, gdzie polska norma nie dochodzi.
– Sobie rozmawiaj nawet o „Trudnych sprawach” czy o „Kardashiankach”, mnie za jedno, ale pewien fundament musi być. Żeby nie 1993, tobym ci tą polską normą naprostował kręgosłup.
– Chyba nie zrozumiałem…
– W 1993 Polskie Normy przestały mieć charakter obowiązującego prawa. Od tej pory ich nieprzestrzeganie nie ma konsekwencji karnych. Są dokumentami dobrowolnego stosowania, o ile prawo nie stanowi inaczej.
– Uff, ulżyło mi! Nie wsadzą mnie do kicia za niesłownikowe idiosynkrazje!
– Niestety, żaden słownik w tym kraju nigdy nie miał charakteru normy. To jeszcze smutniejsze niż rok 1993.
– Hm, język powinno się normować na zasadzie autorytetu bardziej niż prawa. Jak pomyślę, jakie ustawy językowe napisałyby nam Kłosińskie i Jadackie tego świata, to wolę mieć burdel. W ogóle bardziej nęcą mnie chyba burdele niż obozy.
– Co do burdelu i obozu to już chciałem powiedzieć, że ani w jednym, ani w drugim nie byłem, ale potem sobie przypomniałem, że mieszkam w Polsce i to jest trochę burdel, a trochę już obóz.
– Whatever they did in those brothels was…
– Brothels? What’s that?
– Like, whorehouses, bordellos. Brothels.
– Brothels… Sounds like Brussels.
– Będziecie robić odnowienie przysięgi małżeńskiej?
– Tak, może w tym domu weselnym niedaleko?
– A na dole tego domu urządzimy darkrum!
– Taki ze wstępem tylko dla mężczyzn?
– Ależ skąd, poprawny politycznie, koedukacyjny.
– Eee, to nie darkrum, tylko burdel.
– Jest taki dowcip o tym, jak kobiety palą dowcipy. Że wchodzi viagra do baru i mówi: „Stawiam wszystkim!”, a kobieta opowie, że wchodzi viagra do baru i mówi: „Kolejka dla wszystkich!”
– Albo przychodzi ksiądz do burdelu i mówi: „Niech będzie pochwalony”, a na to burdelmama krzyczy: „Lona, ksiądz do ciebie!” I moja znajoma kiedyś go opowiedziała w ten sposób: przychodzi ksiądz do burdelu i mówi: „Niech będzie pochwalony”, a na to burdelmama krzyczy: „Pochwa, do ciebie!”