– Wciąż się zastanawiam, czy zachowanie ochroniarzy przy wejściu do Muzeum Historii Żydów Polskich – czy to dla zwiedzających, czy służbowym – to aby nie jest celowe działanie artystyczne, projekt edukacyjny i interaktywna wystawa w jednym. Zrobiona za ciężkie pieniądze z grantów, żeby pokazać niebezpieczeństwa związane z odczłowieczeniem i totalitaryzmem.
– Nasz żółw, oczywiście, nie siedziałby w żadnym terrarium, tylko chodził wolno po mieszkaniu.
– No jasne! A czy żółwie to brudzą?
– Niespecjalnie. To znaczy, wiadomo, wypróżniają się, ale one mają prosty przewód pokarmowy. Załatwiają się najczęściej jakoś przy lub tuż po jedzeniu, więc można zaraz sprzątnąć.
– Czyli będzie brudno tylko przy misce.
– Przy misce?! Wyobrażasz sobie żółwia jedzącego z miski? Psiej może!
– Oj tam, z miseczki małej, z talerzyka.
– Z podłogi po prostu.
– A co taki żółw właściwie je?
– No właśnie, co…?
– Nie wiem… Roszponkę, ziemniaczka gotowanego, rybę na parze…
– Aleś wymyślił! Solę w mleku, wiesz, i ragoût z królika na dokładkę. Je głównie zieleninę, tartą jarzynę, czasem trochę twarogu, jajko na twardo. Truskawkę.
– Truskawkę!
– To się nie ma co śmiać. Po konsumpcji truskawek żółw wygląda, jakby go coś próbowało zabić albo jakby on coś zabił. Ma głowę i pół skorupy oblepione czerwonymi skrzepami.
– To trzeba myć. A co taki żółw lubi robić?
– Kąpiele też. Ale głównie to wspinać się i zagrzebywać. Na przykład w tkaninach.
– Wspinać? Ojoj, a co, jak wespnie się wysoko i spadnie?
– A na co miałby się wspiąć?
– Nie wiem, na kredens?
– A, no jasne. Na kredens.
– Nie no, przecież one są wytrzymałe. Nic sobie nie zrobi.
– Na pudełko wlezie co najwyżej, na siatkę z zakupami, na przedłużacz się wdrapie.
– Ale taki żółw nie niszczy za bardzo, nie? Nie przegryza kabli? Nie żre butów?
– No, teoretycznie może nasikać do butów.
– To gdzie będziemy je trzymać?
– Może w szafce?
– Och, wspaniale! Masz jakąś szafkę na buty, o której nie wiem?
– Ta Kožená wygląda jak taka seks-lisica, nie?
– Tak! Na pewno robią z Rattle’em różne rzeczy… Pewnie zakłada mu skórzane stringi nabijane ćwiekami.
– I depcze go stopą obutą w czeszkę!
– I knebluje knedlem!
– Ja tam kiedyś byłem na naked party.
– I co, byłeś naked?
– Nie, byłem party.
*
– Pragniesz mnie?
– Trochę…
– To chodź tańczyć.
*
– Patrz, jak ja idę.
– Kulejesz?
– Bo mam żwir w bucie przecież.
– A, to dlatego.
– Nie tylko.
– No to jesteś kaleką czy nie, bo nie wiem, czy mam ci współczuć!
Idę do kasy z parą bardzo obiecujących butów, na których nie ma ceny. Nieco nieprzytomna kasjerka, młoda dziewczyna, bierze je ode mnie i sprawdza w komputerze. Okazuje się, że kosztują o wiele mniej, niż się spodziewałem, czemu bezzwłocznie daję wyraz:
– Wspaniale! Proszę zapakować.
– A to jakaś dobra firma?
– Moim zdaniem bardzo przyzwoita.
Kasjerka mierzy mnie wzrokiem (ze szczególnym uwzględnieniem mojego ubioru) i mówi nieśmiało, a może i zalotnie:
– Ja się na butach znam tak samo słabo jak na hip-hopie…
– Och, ja na butach o wiele lepiej! – odpowiadam żarliwie.
Mrówk: Oblałeś mi buta drinkiem.
Nieznajomy: Nie szkodzi, odkupisz mi później.
– Bo widzisz, nieprecyzyjność i dezynwoltura w jego działaniach wskazują na to, że nie uważa mnie za godnego przeciwnika. A na bucie najłatwiej się pośliznąć.