Archives for posts with tag: ciasto

– A cóż my tu mamy?

– To jest taki Jezus na toście. Tylko że świnia. Z ciasta.

– Ja najbardziej lubię jego wizerunek na psiej dupie. Za każdym razem, jak widzę pieska z podniesionym ogonem, to wypatruję  tego Jezuska.

– Wypatrujesz mesjasza? Od razu widać, że Żyd!

– I co, pochłonęła to tiramisù?

– Powiedziałbym raczej, że tiramigiù.

– A z czym to się je?

– Przełyka się ze wstydem, bo każda porcja to o jedną za dużo.

 

– Zjadłeś ciasto do końca?

– Nie, schowałem. Zjadłem tylko jeden kawałek. Tylko ten jeden, jedyniuchny kawałek, który odłupałeś dla mnie brudnym nożem i podałeś mi dłonią powalaną krwią i potem. I nasieniem, z pewnością.

– Jeszcze się tam żagiel bieli.

– Hej, co tak patrzysz, stało się coś?

– Zjadłem dużo winogron i jestem taki pełny, że mam znowu ochotę na ciasto.

– Mam przy sobie ciasto kopiec – mówi Vrublini, ale dla pewności dopytuję, powątpiewając, że przyniósł ze sobą na wernisaż kopiec kreta:

Ciasto kopiec?

– Ciasto kopiec.

– Ciasto kopiec? Kreta?

– Nie, ciasto kopiec – w swoim mniemaniu wyjaśnił, ale  ja nadal słyszę to co przedtem.

– No mówię, że ciasto kopiec.

– Nie ciasto kopiec, tylko ciasny chłopiec – do mojego mózgu dociera kolejna wersja. Dociekam, żeby sprawdzić, czy zrozumiałem:

– Jaki ciasny chłopiec?

– No czarny, czarny ciasny chłopiec. – Zatem pojawiają się jakieś konkrety.

– Czy on powiedział „ciasny chłopiec” czy „ciasto kopiec”? – podejrzliwy wobec własnego słuchu pytam towarzysza z naprzeciwka.

– Tak – odpowiada z przekonaniem.

– Co tak?

– Ciasny kopiec.

– Ale jaki ciasny kopiec?!

– Czarny.

– Czarny ciasny kopiec?

– Nie, czarny ciasny chłopiec.

– Tu, patrzcie, tu mam! – przerywa z rezygnacją Vrublini i macha nam czymś przed nosem: to  czarny c i e n k o p i s, który przez cały czas trzymał w ręce.

%d blogerów lubi to: