Archives for posts with tag: circulus vitiosus

– Każdy seks to gwałt na kobiecie!

– A seks mężczyzny z mężczyzną?

– A nie, to po prostu zwykła dyskryminacja kobiet.

– To może seks kobiety z kobietą?

– Też nie do końca, bo to ślepe powielanie wzorców maczystowskiej heteronormy i służba męskim fantazmatom seksualnym.

– Pozostaje masturbacja…

– Nie bardzo. Wtedy też się dyskryminuje – obie płcie naraz, poza tym jeśli jesteś biały, to dyskryminujesz całą resztę rasowo. No i używając lewej ręki, dyskryminujesz prawą i odwrotnie.

– To może używać obu jednocześnie?

– Wtedy dyskryminujesz nogi.

– Jest jeszcze zatem całkowita abstynencja seksualna.

– To rozwiązanie jedynie częściowe, bo idące po linii czystości propagowanej przez kościół katolicki, a zatem umacniające prymat ideologiczny klerykalnej samczej dominacji.

– To co nam pozostaje?

– Masturbować się umysłowo wyłącznie za pomocą Judith Butler i liczyć na to, że nas nie dopadną.

– To miło, że oddał nam swój bilet na pociąg.

– Tak, odwdzięczymy się i podarujemy mu tę książkę, jak wydadzą. Powinna mu się podobać, taka historia gospodarcza świata.

– Na pewno! On kiedyś mi pożyczył świetną książkę o historii bankowości.

– Dawno?

– Dawno, z 10 lat temu, i nie wiem nawet, czy mu oddałem…

– O, to jak znajdziesz, to też będzie mu można dać w prezencie!

 

– Z mało kim rozmowa w Internecie układa się tak ciekawie, żebym szybko nie zapomniał, że w ogóle była. Chyba spadło mi ciśnienie na cokolwiek. Może to te betablokery.

– Betablokery nie brzmią dobrze… Raczej niepokojąco.

– Dla większości pacjentów brzmią super. Uspokajają serce, obniżają ciśnienie, zmniejszają odczuwanie niepokoju. Dosłowne betablokery i przenośne też –  te drugie to w tym przypadku praca, trwałe relacje, zainteresowania.

– Brzmi niepokojąco…

– Piszę przecież, że betablokery to leki, które człowieka uspokajają, nie zamulają. A metaforyczne betablokery to wyznaczniki czegoś na kształt szczęścia, a ty wciąż, że niepokojąco.

– Bo ja się farmakologii boję…. Pracuję z dziećmi z zaburzeniami – często na prochach. Rozumiem, że są te, które działają in plus, i te, które maja skutki uboczne. Po prostu taki jestem ja i taki jest mój stosunek do leków… Nie łykam nawet apapu.

– Hm, dla mnie nie jest to kwestia bania czy niebania, tylko wiedzy. Ale fobia nie wybiera. Na szczęście są na to… leki.

– Jeżeli zadziałają i nie spowodują czegoś gorszego.

– Leczenie zawsze bazuje na przekonaniu o przewadze efektów terapeutycznych nad skutkami ubocznymi. Oczywiście, zawsze można wpaść pod tramwaj albo oberwać nożem pod żebro. Tylko czy to powód, żeby przestać wychodzić z domu?

Czas spędzony na tłumaczeniu tekstu i zostawieniu ok. 1200 przypisów bibliograficznych tam, gdzie chciał autor (czyli na końcu) – dobrze spożytkowany.

Czas spędzony na przerabianiu owych 1200 przypisów końcowych na dolne, bo uparł się przy tym redaktor prowadzący przy wtórze redaktor inicjującej tytułu – bezsensownie stracony.

Mail, po kilku miesiącach, od nowej redaktor prowadzącej książki z informacją, że przerobiono przypisy dolne z powrotem na końcowe – bezcenny.

 

 

– Zrobiła sobie powiększanie biustu w prezencie. Na urodziny męża.

– No i dobrze.

– To może ja też w prezencie na twoje urodziny zrobię sobie serię zabiegów upiększających?  Będę ci się bardziej podobać.

– Ależ ty mi się bardzo podobasz!

– Jak możesz.

– No co?

– Mówisz, że ci się podobam tylko po to, żeby mi pożałować zabiegów…

– Nie no, jak chcesz, to zrób sobie zabiegi na moje urodziny, na swoje urodziny…

– A więc tak, uważasz, że jestem brzydki!

 

– „Republicans are the dumbest group of voters in the country. They believe anything on Fox News. I could lie and they’d still eat it up. I bet my numbers would be terrific.”

– Fałszywka.

– Bardzo możliwe, ja się nabieram na wszystko.

– Ja też się nabrałem. Wynika z tego, że bylibyśmy idealnymi wyborcami republikanów! Gdyby to nie była fałszywka…

 

 

– A ty mi tu znowu o kopaniu gliny.

– No co, nie święci garnki lepią!

– Ty jesteś porządny. I dlatego pozwalam ci jeść ser. Bo jak jesz ser, to tak ładnie jak mysz.

– Myszy nie lubią sera.

– A skąd pomysł, że myszy nie lubią sera?

– Bo sobie pomyślałem, że one wolą suchy chleb.

 – A to niby na jakiej podstawie?

– One wolą dostać ziarenko, suchy chleb, a nie jakiś ser. Ser nie chrupie, a one muszą mieć chrupiące.

– Skąd taka pewność?

– Spójrz na myszy, po co by im były takie zęby długie tutaj, jakby one nie lubiły chrupać.

– No nie wiem.

– O, mysz je marchewkę surową. Jabłko.

– To dlaczego jak są pułapki na myszy, to się tam wkłada ser?

– Może im pachnie i z większej odległości je zwabia. Myślę, że to jest głupie.

– Co jest głupie?

– Ten ser.

– Ale dlaczego?

– Bo one wolą chrupkie rzeczy. Zapytaj Marcina i Piotrka, oni mają szczury i myszy, i na pewno nie dają im sera, tylko jakieś specjalne coś.

– No bo pewnie to jest tańsze i zdrowsze niż ser.

– One by nie jadły sera!

 – Hm.

– Tak jak koty nie lubią mleka. Większość kotów woli wodę. Albo białko z jajka.

– Dawałeś kotu?

– Tak.

– Nie pomyślałbym.

– A kot znajomej był bardzo wybredny. Żywił się tylko surowym mięsem i jajkiem.

– W sumie taki kot jak najbardziej żywi się właśnie surowym mięsem i jajkiem, to naturalne.

– Naprawdę? Jajkiem?

– No, wyjada z gniazda. Chyba że to raczej wąż.

– Wąż. Kot pewnie też. To kotka była, tej znajomej, one są bardziej łowne niż kocury. Tak samo jak u ludzi.

– A kot lubi ser?

– Nie.

– Szkodzi mu?

– Żółty tak. Biały.

– Co biały?

– Biały lubi.

– A mysz?

– Nie, bo to  n i e   c h r u p i e !

– So what are you into?

– We can agree on that…

– No, we cannot. You set the rules.

%d blogerów lubi to: