– Oj. Ja ciągle jestem: ktoś się tłucze po nocy, choć nie wzywa pomocy.
– Ja się tłukę i upadlam czasem, widać trzeba. Jadę, jadę. Do domu dojeżdżam. Pić mi się chce i spać, i rozmawiać też, co gorsza, o wzniosłych tematach…
– You have been drinking!
– Oj, no właśnie nie… Na trzeźwo, jak widać, jest nawet gorzej.
W styczniu, gdy tak mało słońca,
W hoteliku w Ołomuńcu,
Na twój widok aż przystaję:
Mastroianni, słowo daję!
Lecz tamtego diabli wzięli,
Leży w ziemi – ja w pościeli,
Czuję w żyłach krew tętniącą,
W hoteliku w Ołomuńcu.
Moja dłoń jest kłusownikiem,
Serce coraz szybciej bije.
Ty nie jesteś wcale starszy,
A masz już spękane wargi.
Może smutku jest tak słone –
Chwytaj się mnie, nim utoniesz,
Jestem twoją brzytwą, w końcu.
W hoteliku w Ołomuńcu.
Zniewoliłeś mnie tak zgrabnie.
Pytasz mnie, kim jestem? Zgadnij.
To nie będzie wcale łatwe –
Będę taka, jakiej pragniesz:
Piękna, brzydka, wielka, mała,
Cichuteńka, rozwrzeszczana,
Że aż a w głowie się zakręci
W hoteliku w Ołomuńcu.
Ledwo dyszę. Byłeś ostry.
Teraz śpisz, bez żadnej troski.
Cicho biorę buty w rękę.
Ale jeszcze, nim odejdę,
Pocałunek. Jestem wierna –
Bo całuję swego męża.
Ale zmiana czasem cieszy –
W przyszły piątek będzie Cieszyn.
– Wszystko przed nami! Ja napiszę libretto, Rabbio muzykę, a mademoiselle wyreżyseruje, o ile nie zechce zaśpiewać głównej roli, Górnołużyczanki Sřěščvíi Kažglebráďkovej, kniahini Budziszyna.
– Kniahinią bym zjawiskową była! O, tutaj też jest wszystko, co trzeba. Dramatis personae idealne. Ta z cyckami – sopran liryczny, policjant-dresiarz z drogówki – tenor, sędzia – baryton. Do tego ewidentny brak hepiendu, długi, klątwa, chuj bombki strzelił.