– Przykro mi się robi, jak ktoś zarzuca mi cynizm.
– To chyba zrozumiałe.
– Ale nie dlatego, że nie jestem cyniczny. Bardziej dlatego, że chciałbym być cyniczny, a średnio potrafię.
– Myślę, że właśnie stawiasz pierwsze kroki na drodze do celu…
– Przykro mi się robi, jak ktoś zarzuca mi cynizm.
– To chyba zrozumiałe.
– Ale nie dlatego, że nie jestem cyniczny. Bardziej dlatego, że chciałbym być cyniczny, a średnio potrafię.
– Myślę, że właśnie stawiasz pierwsze kroki na drodze do celu…
– …nagle.
– Co nagle?
– Zmarła.
– Co nagle, to po diable. Nie chować w poświęconej ziemi.
– Spałem z termoforem.
– O! A jak miał na imię?
*
– I pomyśleć, że prawie wylądowałem z nim w łóżku… To znaczy wylądowałem, ale pomyśleć, że prawie uprawiałem z nim seks… To znaczy uprawiałem, ale…
*
– Do diaska!
– Phi, ja tam mogę i bez diaska.
*
– Uśmiałem się, że wyszło z tego niezłe ignotum per ignotum.
– Chyba ignotum per rectum.
– Widziałeś tego fiołka z diabłami ciągnącymi grzeszników do centrów handlowych? Wielka biadanina, że święta, centra handlowe. Nieśmieszne.
– Mnie to śmieszy.
– A mnie to nie śmieszy, bo jest obłudne trochę, autor bardzo stara się być ponad to, ale przy okazji bardzo się na tym skupia, zajmuje go to. A mnie to nie dotyczy, bo dla mnie ten problem nie istnieje. Nie chodzę, nie kupuję, nie cierpię, nie narzekam.
– Moim zdaniem to jest satyra na to, że to kościół tak głośno krzyczy, że komercjalizacja świąt, że grzech i tak dalej. A te babcie to pierwsze do sklepów się będą ustawiać w kolejkach. A tak ubolewają, że to samo zło…
– To samo zło! Haha, to jest to samo zło!
– Dzieci mają taki okres, że na wszystko mówią „nie”.
– Dziecko to diabeł. Jest apofatyczne. Czytałem kiedyś, że diabeł to istota przecząca.
– Są dzieci, które nie mówią „nie”…
W kościele w Świerku na brustwerku
Grywał wikary w sexy bolerku.
A gdy włączał wiatrownicę,
Dmuch podwiewał mu spódnicę,
Ujawniając sierść na kuperku.
*
Na manuale w Sacré-Coeur w Oranie
Grał akolita w kusym cardiganie.
Gdy palcami przebierał,
Ubiór go tak uwierał,
Że miał z tym iście boskie skaranie.
*
Raz w mieście Ełku na hauptwerku
Grał organista w pulowerku.
Chociaż kościół to farny,
To artysta był marny,
Bo miał palce na kształt świderków.
*
W kościele rektoralnym w Łomży
Grał organista w krótkiej komży.
Przez to od chłodu
Dostawał wzwodu,
I zawodowo go ten fakt pogrążył.
Ostatnio w Café „Po Schodkach” działy się rzeczy niezwykłe. Był jeden półdługowłosy, strasznie nawalony koleś (co nie jest znów takie niezwykłe). Bardziej niezwykli byli jego przeciętnie nastukani towarzysze – ładny blondynek o zjawiskowo dolichocefalicznej czaszce podkreślonej progenią (długa głowa z wysuniętą żuchwą) i około czterdziestoletni człowiek, który mówił, że studiował filozofię i teologię, jak również był kiedyś w zakonie michalitów. Przytoczył mi nawet najważniejszą tradycyjną modlitwę braci michalitów:
Sancte Michaël Archangele, defende nos in prœlio. Contra nequitiam et insidias diaboli esto præsidium!
co się przekłada:
Święty Michale Archaniele, broń nas w walce. Przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź nam obroną!
Ale do rzeczy. Ów półdługowłosy był tak porobiony, że gadał straszne bzdury i robił dziwne miny, a w którymś momencie bełkotał, leżąc na podłodze w korytarzu. Jak zareagowali koledzy?
Młodszy trzymał bełkoczącego, a starszy, po łacinie, odprawiał nad nim… egzorcyzmy.