– Otworzyć?
– Nie, bo pomyśli, że mu coś dosypałem.
– Otworzyć?
– Nie, bo pomyśli, że mu coś dosypałem.
– Czekaj, mam tu centymetr.
– Czemu masz na imprezie centymetr krawiecki?! Nosisz go zawsze przy sobie?
– A nie, tak wzięłam.
– Nieprawda, znowu cię z nim widzę na tej imprezie.
– Raz nie miałam.
– I co wtedy? Poprosiłaś kogoś, żeby ci postawił?
– Ciepło tu mają, zdejmę bluzę.
– Plus 100 do twinka.
– Do darmowego drinka?
– Aa, to na to samo wychodzi.
– Odbieranie maili podczas urlopu to symptom choroby. Każdy wie jakiej. Zaraz, zaraz… Urlop… hmm, to takie dni w roku, kiedy maile czyta się dopiero od południa?
– Tak! I jak to się mawia w kontekście pierwszego drinka – zawsze gdzieś na świecie jest akurat południe.
– A to co?
– Gin.
– Czemu akurat gin?
– Żeby przyszły dobre duchy.
– Od ginu? Jakie?
– No, dżiny!
– Aaa, chcesz, żeby ci poszedł dym z lampy!
– I co, jak ci smakuje?
– A co to jest?
– Lambrusco z aperolem, taka moja słodsza i słabsza wariacja na temat veneziano.
– Dobre. To się jakoś nazywa?
– Nie wiem, czy się nazywa. Możemy nazwać. Może „bassettiano”?
– No, jamniczek mógłby sobie taki delikatny drineczek do południa pierdyknąć.
– To chyba twój jamniczek. Mój jamniczek to przed południem nie wstawał.
– Ciocia poprosiła kiedyś babcię o coś do picia. Dostała szklankę, napiła się i wykrzyknęła: „Woda?! Co to ma być! Wodę to u mnie piją zwierzęta!”.
– A ja kiedyś zapytałem babcię, czy ma colę, bo whisky to wiadomo było, że ma. Powiedziała, że ma, więc poprosiłem o whisky z colą. Na co ona zmartwiała i z oburzeniem wycedziła: „Whisky z colą. Whisky z colą! Whisky z colą to kurwy w Niemczech piją!”.
– Ile tu jest tych Café Opéra?
– Mijamy chyba siódmą.
– Wyobraźcie sobie, że się przyjaciółeczki umówiły, nie mogą się znaleźć i jedna dzwoni do drugiej. „Gdzie jesteś?… Jak to w Café Opéra, siedzę przecież w Café Opéra i czekam na ciebie!… Ja już w szóstej jestem, w każdej czekałam i piłam kir royal, ile tego było… W sumie to z kim ja rozmawiam?… O której ty w ogóle do mnie dzwonisz?!… Że która jest? Trzynasta? Ale trzynasta wczoraj czy dzisiaj?”
– No to co robimy? [kaszle]
– Nawet chciało mi się gdzieś wyjść, a teraz już nie wiem; co za dzień.
– Pytasz mnie? [kaszle] Mi się średnio chce, ale jeśli tobie tak, to mogę się dostosować.
– Możemy połączyć średnio przyjemne z dość pożytecznym.
– Nie będzie mi wolno mówić, żebym nie kaszlał, tak…?
– Nie. Miałem na myśli pójść do całodobowej apteki na placu Zbawiciela po thiocodin, a potem ewentualnie wstąpić na drinka.
Mrówk: Oblałeś mi buta drinkiem.
Nieznajomy: Nie szkodzi, odkupisz mi później.