– Jesteś chyba jedynym znanym mi człowiekiem, który zawsze kicha trzy razy.
– A co, wszyscy robią inaczej?
– Tak, zwykle dwa razy.
– Nie wiedzą co dobre.
– Jesteś chyba jedynym znanym mi człowiekiem, który zawsze kicha trzy razy.
– A co, wszyscy robią inaczej?
– Tak, zwykle dwa razy.
– Nie wiedzą co dobre.
– Już mi o tym opowiadałeś, chyba ze dwa razy.
– Ach tak, wiem, że powtarzam wciąż tę samą historię do znudzenia…
– Nie martw się, ja się przyzwyczaiłem do rozmawiania z ludźmi po osiemdziesiątce.
– O! Było coś?
– Więcej, w tym rzecz.
– Biednyś.
– Między biedą a bogactwem jest pod tym względem mała i największa zarazem różnica, jak między zerem a jedynką. Albo dokładniej: jedynką a dwójką.
– Dwaj naraz?
– Skąd!
– To co ma tu do rzeczy jakaś dwójka?
– Jeden plus jeden równa się dwa.
– A no tak.
– Twój stan cywilny zwalnia cię z tej arytmetyki. Mój wtrąca mnie w algebrę metafor.