Oglądamy rzeźbę Douwermana. Maryja z dzieciątkiem. Rabbio podziwia jej opięte obfitości i mówi z satysfakcją, wskazując pogardliwie na anemiczne średniowieczne madonny obok:
– Ha, widać, że ta to urodziła to dziecko, a nie kupiła!
Oglądamy rzeźbę Douwermana. Maryja z dzieciątkiem. Rabbio podziwia jej opięte obfitości i mówi z satysfakcją, wskazując pogardliwie na anemiczne średniowieczne madonny obok:
– Ha, widać, że ta to urodziła to dziecko, a nie kupiła!
– Jak go kiedyś zapytałem, co mu się śniło, to powiedział, że on nie ma snów. I uczuć.
– Mi się nic nie śni. A jak mi się śni, to coś złego. Wtedy się budzę, nie śpię i pamiętam.
– Jadłeś coś?
– Tak, sery, bo byłem głody.
– Głodnyyyy?
– „Matka tu, a ojciec tam, dzieciątko z głodu umiera”.
– Co to jest?
– No jak to, Halka.
– Nie poznałem. Zaśpiewałeś jakoś tak… Atonalnie.
– W stylu Marii Fołtyn.
– Nie lubisz jej, co?
– Ona się darła i charczała. No ale taka była moda.