– Taki mamy klimat.
– Oby nie na długo, oby nie na stałe.
– Przecież wiesz, że nic nie jest na stałe. Ani Trzecia Rzesza, ani IV RP.
– Rzecz w tym, że ja też nie jestem na stałe.
– Bardziej niż ja.
– Nikt nie zna dna ani gadziny.
– Taki mamy klimat.
– Oby nie na długo, oby nie na stałe.
– Przecież wiesz, że nic nie jest na stałe. Ani Trzecia Rzesza, ani IV RP.
– Rzecz w tym, że ja też nie jestem na stałe.
– Bardziej niż ja.
– Nikt nie zna dna ani gadziny.
– Ty idziesz do klubu?
– Idę.
– Ale zawsze w poniedziałku było zamknięte!
– Teraz mają otwarte.
– Świat się w a l i !
– Guten Morgen, meine Sorgen; Guten Abend, meine Schade; Gute Nacht, Ungemach.
I, jak to w takich sytuacjach bywa, mamy dwa wykonania. Jedno za szybkie:
A drugie za wolne (od 9’00”):
– Wtedy zobaczyłem go wyraźniej.
– Kiedy?
– W świetle nocy.
– „Tu kopuluj teraz”!
– Nie zabrzmiało to zbyt romantycznie.
– Nie miałem dzisiaj romantycznego dnia.
– Ja też nie.
– Miałem za to romantyczne rano.
– To był poranny wzwód, a nie romantyczne rano.
– Cześć. Co tam u ciebie? Ja wychodzę z grypy.
– Słabo zachorować, ale miło, kiedy da się wyjść. Ja się kładę. Ostatnio wstaję rano.
– Oo! Dobranoc zatem.
– No tak, kortyzol, mi każe/karze wstawać.
– Rozumiem. Subordynacja przez zaśnięcie.
– Niee, batem jest poranek. Sen jest fetyszem.
Mrówkodzik pociesza pewną młodą damę, której nakłada kaganiec oświaty w zakresie łaciny:
– Takie dni tygodnia – to trzeba znać i już. W słowniku nie znajdziesz. Na przykład dies Iovis – nie ma nazw własnych w słowniku, to Jowisza nie znajdziesz. A nawet jakby były, to i tak nie znajdziesz go pod Iovis, bo to dopełniacz, a mianownik jest Iuppiter. I dupa.