– Ojej, co to za dźwięk? Wprowadzili w pociągach komunikaty po hebrajsku?
– Nie, to tylko rzęzi zepsuty głośnik…
– Ojej, co to za dźwięk? Wprowadzili w pociągach komunikaty po hebrajsku?
– Nie, to tylko rzęzi zepsuty głośnik…
– I jak się bawiłeś?
– Nieźle, choć momentami czułem się nie na miejscu. Jak wtedy, kiedy z głośników leci jakaś rockowa dominanta nonowa bez prymy, a ja gwiżdżę w butelkę i mam tam tonikę.
– I w pewnym momencie posypały się monety z kieszeni moich spodni na ziemię. Ich metaliczny, jasny dźwięk usztywnił mnie (i tak już usztywnionego) na resztę koncertu. Po wszystkim jakaś pani schyliła się, pozbierała je i wręczyła teatralnym gestem (Bostridge!), mówiąc: pańskie pieniądze, na pewno się kiedyś przydadzą. A mojej towarzyszce w pewnym momencie włączył się z youtube’a Goerne, śpiewający Mondnacht, ale cichutko, jako wspomnienie zeszłorocznego koncertu. Powidok.
– To jak akt oskarżenia wobec Bostridge’a…
– Jak słyszysz, żyjemy w muzycznej dupie.
– Ale marmurowej dupie!
– Marmurowej studni z łajnem.
We wtorek, 22 września w Filharmonii Narodowej Marcin Masecki zagra 3 ostatnie sonaty fortepianowe Beethovena, interpretując je z zatyczkami w uszach i w specjalnych słuchawkach wygłuszających, przybliżając się tym samym do perspektywy niesłyszącego kompozytora.
[źródło]
*
Świat alkoholowych dźwięków jest zróżnicowany, lecz powtarzalny – jak słownik: towarzyskie obijanie się butelek w torbie, basowe, gdy pełne, znacznie wyższe po opróżnieniu otwieranie butelek i puszek: wychodzenie korka, pękanie metalowej nakrętki, pyknięcie kapsla, syk wydobywający się z puszek; gulgotanie butelek, a potem moszczenie się płynu w kuflach, szklanicach, kieliszkach […]
[Iwona Kurz, źródło]
*
Ruch sceniczny w Dybuku Mai Kleczewskiej – wykorzystanie sceny przez aktorów w tym spektaklu to emblemat reżyserki wypracowywany latami. Na szczęście tym razem Kleczewska udowodniła, że potrafi się skupić na tym, co na scenie potrafi.
[Przemysław Skrzydelski, źródło]
*
Nie jesteśmy dalecy od uniwersum Spinozy, o ile jest ono ufundowane na współistnieniu atrybutu myślenia i atrybutu rozciągłości. To wielce ciekawy wymiar dla ustanowienia jakości wyobrażeniowej niektórych etapów myśli filozoficznej.
[Jacques Lacan, Seminarium III. Psychozy, przeł. Jacek Waga]
*
Owa powyższa esencja jest najdokładniejszym odzwierciedleniem tej strony i tego kim jestem. Znajdziesz na niej wszelkie informacje związane z moją skromną osobą.
[Łukasz Milewski, źródło]
*
Andrzej Grabowski zapewnia jednak, że on tak łatwo na rozbierane sceny nie da się namówić. I dzieli się z czytelnikami swoją traumą, iż idąc do teatru obawia się, że jego koleżanki występujące akurat na scenie będą pokazywać mu swoje ciało.
[źródło]
*
Turniej Czterech Skoczni wygrał potomek infantylnego pięćdziesięciolatka, który w roli zabobonnego fetyszysty czulił się na oczach świata do zabawkowego prosięcia. Istnieje spora szansa, że entuzjastycznego tatusia, podczas letnich zawodów na igielicie, ujrzymy ze szczoteczką do zębów na sznurku w charakterze ukochanego, ezoterycznego Azorka. Stanowczo wybieram, godne spadkobierców duchowości śródziemnomorskiej, przeżegnanie się naszych górali w chwili ekstremalnej.
[…]Chciałoby się ujrzeć w TVP na własne oczy tych naszych enigmatycznych sędziów i działaczy. Powiedzmy, w ramach przerywnika od patologicznego miętoszenia, jak dotąd ponad osiem okrągłych dób, pijanych kierowców, którzy i tak bimbają sobie na ten cyrk pozorów.
[Anna Kozicka-Kołaczkowska, źródło]
*
Nawet jeśli wygra Pani ten proces i uzyska przeprosiny, jak Weronika Rosati, na ogólnopolskich łamach „Gazety Wyborczej”, to przecież historia teatru będzie wymieniać Pani przypadek jednym tchem z peerelowskimi aktami cenzury, z awanturami o „Śmierć porucznika” Mrożka i „Do piachu” Różewicza, ze zdjęciem z afisza „Kubusia P.” pod presją korporacji Disneya.
[Joanna Krakowska, źródło]
– Wyobraź sobie taki utwór, w którym cały czas spadałaby odrobinę intonacja i to byłoby bardzo symboliczne. Tylko musiałaby spadać regularnie o bardzo nieznaczne wysokości. Trzeba by to było jakoś zaznaczyć, tylko nie wiem jak…
– A po cholerę to zaznaczać. Napisz po prostu parę taktów a cappella i daj do zaśpiewania chórowi Filharmonii Narodowej.
– Posłuchaj sam. Mieszkańcy Rzymu kwaczą, w Neapolu kraczą…
– …A tu, w Mediolanie jakby gęgają.
– Ha, i wiem już, dlaczego oni tak chętnie używają klaksonu – bo im przypomina głos mammy!
Platforma cyfrowa – jakieś 60 zł miesięcznie (nie moja, to nie wiem)
Liczba ładnych kadrów w filmie Ida – spora
Realizacja dźwięku, dzięki której nie da się zrozumieć połowy dialogów – bezcenna
– Czemu wyjesz?!
– Ja cię głaskałem, ty nie reagowałeś, więc zacząłem wyć.
– A ja myślałem, że mnie kopiesz.
Rabbio opowiadał, jak przed laty poszedł sobie wyrobić kartę biblioteczną w BUW-ie.
Podchodzi do stanowiska, robią mu zdjęcie, pan bibliotekarz drukuje kartę, po czym stwierdza z niezadowoleniem:
– Nie da się.
– Ale jak to się nie da?
– Wygląda na to, że system zaklasyfikował pana jako rekord bibliograficzny.
– Co to znaczy?
– To znaczy, że jest pan książką.
– Ale to co, nie będę miał karty?
– Będzie pan miał kartę, tylko ona nie będzie działać.
– Nie będę mógł wypożyczać?
– Będzie pan mógł wypożyczać, ale karta… Nie będzie robiła „pik”.
– I tak ci się podobał Dyl Sowizdrzał w tym wykonaniu?
– Ogólnie ładny. Ale jak usłyszałem solówkę naszej koncertmistrzyni, to już wiem, skąd jest powiedzenie „dylu, dylu na badylu”.
– Co to tak wyje?
– Wyje?
– No dzwoni!
– Nic nie słyszę…
– Buczy!
– Czajnik…?
– A no właśnie!
– Co tak bzyczy?
– To Birgit. Zgrywam tego Wagnera na komputer. Czasem tak bzyczy ta stacja dysków.
– Ring zgrywasz?
– Nie, a dlaczego?
– Bo ona tylko w Ringu śpiewa w tym boksie.
– W Tristanie też… Ha! W boksie! A więc jednak Nilsson b y ł a koniem!