Archives for posts with tag: film

– A masz jakieś bliższe informacje o tym filmie „Powrót Bena”?

– Nie, ale brzmi jak reklama leku na potencję.

– Byłem w kinie na trzyipółgodzinnym rosyjskim filmie, w którym nic się nie działo.

– Wyszedłeś?

– Nie miałem jak. Siedziałem w środku rzędu.

– To co zrobiłeś?

– Śmiałem się.

– Czemu?

– Z nudy. A potem płakałem.

– Ze wzruszenia?

– Bo nie mogłem wyjść.

 

 

– Ojezzzu, ależ z tej Kożuchowskiej jest drewno aktorskie.

– Ale to nie jest Kożuchowska.

– Jak to nie? A kto? Wygląda i gra jak Kożuchowska.

– To jest Mlekovita.

– Czyli?

– Foremniak.

– Aaa, racja, zapomniałem, że ich jest dwie.

– W piątek idziemy z chłopakami do teatru na „Matki i synów”.

– O, oglądałem ten film, fajne całkiem. Nawet nie wiedziałem, że to na podstawie sztuki.

– A ja nie wiedziałam, że jest film!

– Nazywa się chyba „Nasi synowie”.

– O, Julie Andrews i Hugh Grant, Jezu, jacy młodzi wszyscy…

– Straszne, nie?

– To mało powiedziane. Jakbym paliła, tobym teraz poszła na papierosa. A tak to nawet nie mam na co pójść.

– Nic tylko zejść na psy. Skoro na chorobę płuc nie ma jak!

– Jedno mnie tylko pociesza – oni wszyscy są starsi ode mnie, a ostatnio tak rzadko mi się to zdarza, że trzeba odnotować.

Zorza z terenów Polski zdecydowanie lepiej wygląda na zdjęciach, dlatego warto zabrać ze sobą aparat wraz ze statywem. […] Jeśli zauważymy lekkie przejaśnienia w północnej części nieba oznaczać to będzie, że widzimy zorzę. Najlepiej jest w takiej sytuacji użyć aparatu i wykonać zdjęcia kontrolne z dłuższym naświetlaniem w celu upewnienia się, czy zjawisko faktycznie ma miejsce”.

[źródło]

*

Dusza nie uznaje decyzji MON

[źródło]

*

Jej ociec (ur. w Holland, mieście w stanie Michigan) przyjął nazwisko od Joanny d’Arc, będąc przekonanym, że stawałby się znanym.

[źródło]

*

Ekstrakt z ambory zwalcza główny problem cery naczynkowej – uszczelnia ściany naczynek krwionośnych minimalując ryzyko powstawania teleangiektazji.

[źródło]

*

1. w ostatnich tygodniach sporo mojej uwagi zajmuje odprowadzanie odchodzących, z różnych powodów ważnych dla mnie ludzi

2. za każdym razem kiedy biorę udział w manifestacjach mierzę się ze swoją odpowiedzialnością w zaznaczonym obszarze, uczciwie odpowiadam sobie na pytanie „jakie moje czyny i postawy przynależą do nurtu przeciwko któremu idę demonstrować?”. tak było na One Billion Rising / Nazywam się Miliard Warszawa i tak było na marszu zorganizowanym przez Komitet Obrony Demokracji. na pierwszym pytałem siebie o moje gesty przemocy wobec kobiet i wobec wszelkich istot a na drugim o moje przekraczanie istniejącej litery prawa. uczciwe odpowiedzi z jednej strony przynoszą poczucie dyskomfortu a z drugiej pozwalają mi spójnie zabierać głos w ważnych sprawach

[Piotr Jör Grabowski, źródło]

*

Zaczynasz o czymś mówić, werbalizować waginę na własny użytek albo z bliskimi ludźmi i wychodzisz z tym w przestrzeń publiczną. Ja w ogóle uważam, że to jest akt polityczny – rozmawianie o cipkach w Polsce. […]Nie ma w nas takiej chęci docenienia w nas tego, co mamy. Tak jakbyśmy słyszały głos w głowie: „Musisz się, dziewczyno, zdrowo zastanowić nad tym, dlaczego wychwalasz tę cipkę”. […]Ale nawet jak masz łechtaczkę, to często w głowie jesteś okaleczona jak te kobiety, którym wycina się łechtaczki. Bo nawet jeśli nam ich nie wycinają, to w głowie mamy je wycięte. […] [Wagina] jest miejscem mocy, z którego można czerpać siłę do życia. Jest też miłosną częścią, którą ja mogę kochać, ale ktoś może kochać razem ze mną. Jest miejscem najbardziej intymnym, osobistym. To centrum zarządzania kobiecością.

[Voca Ilnicka, źródło]

*

Sposoby na zdrowy styl życia według Mai Sablewskiej. Zamień białe na zielone

[źródło]

*

Epickość konwencjonalnego filmu historycznego zostaje zniwelowana przez spłaszczenie punktów kulminacyjnych i rozmycie dramaturgii, a gęsta ponura wizja zastępuje patos. […]Religia chrześcijańska nie wbija się klinem w pogańskie praktyki, ale łagodnie z nimi współistnieje. Podczas koronacji w katedrze czoło Lady Makbet udekorowane jest błękitną kreską, przywołującą piktyjską tradycję malowania twarzy. […]Zwycięstwo, zależne od pory roku, dnia i pogody, może być tylko chwilowe, tak samo jak ludzkie dążenie wybicia się ponad innych, w którym ciągłe poczucie lęku o przyszłość w tempie geometrycznym, niepostrzeżenie przeradza się w rozbuchaną ambicję.

[Ludwika Mastalerz, źródło]

 

– No i co po tej Idzie? Parę ładnych kadrów i dobrzy aktorzy, o ile akurat słychać, co mówią. I tyle.

– Ładne zdjęcia, to prawda.

– Ale to za mało jak na cały film. I ten morał, że przeczysta nowicjuszka, zakosztowawszy rozkoszy ziemskiego życia, wraca jednak do boga. Maszerując w habicie przez kartoflisko przy akompaniamencie Ich ruf zu dir, Herr Jesu Christ w tempie defiladowym.

– Najwyraźniej ta transkrypcja fortepianowa, chyba Busoniego, to jest aktualnie taki kawałek Bacha, który obowiązkowo musi być w filmie. A najciekawszy wątek, czyli sędzia, ucięty – ex machina. A przecież ona powinna się zaangażować w sprawę restytucji…

– Śmiech śmiechem, ale to jest denne, że ją tak uśmiercili bez wyjaśnień.

– Wygodne. Zamiast prowadzić i konsekwentnie budować postać, zrzuca się to na widza. Żeby on załatwił to za twórcę.

– To bardzo przemyślne. Bo jak się człowieka w coś wciągnie, jak się odbiorca zaangażuje, to wcześniej czy później zacznie mu się podobać. I to wcale nie dzieło, nie; tylko własna aktywność odbiorcy, jego twórcza działalność zamiast działalności twórczej autora.

 

 

Platforma cyfrowa – jakieś 60 zł miesięcznie (nie moja, to nie wiem)

Liczba ładnych kadrów w filmie Ida – spora

Realizacja dźwięku, dzięki której nie da się zrozumieć połowy dialogów – bezcenna

– Kojarzysz tę opowieść z jedzeniem kolacji na śniadanie i spaniem w ubraniu?

– To było w jakimś filmie.

– Chyba Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz.

– To ten z di Caprio?

– A ta śpiewająca pani nazywa się Zasłonka.

– Co?

– Na imię ma Phyllis, a na nazwisko Curtin.

– No super. Tryper Zasłonka. „Tryper-zasłonka” to mogłoby w sumie być inne określenie na prezerwatywę.

– Ale jaki ma głos!

– No ma, ma. Mogłaby na nim grillować kiełbaski.

– Ty popatrz, świeci gołą dupą, a w zainteresowaniach ma… „film dokumentalny”!

– Ciekawe, co dokumentujący…

– Nie pojmuję fenomenu Marleny Dietrich. Skąd taka kariera? Dlatego że Hitlerowi robiła?

– No chyba wręcz przeciwnie, ona działała przeciwko, w ruchu oporu. Żydów ratowała.

– Katowała?

– Tak! Swoimi piosenkami i filmami!

– Aha.

– Poza tym ona razem z tą drugą…

– Garbatą Gretą?

– Nie, tą drugą, z Francji…

– Gretą Piaf?

– One jeździły i dawały żołnierzom na froncie…

– Dupy?!

– Nie, koncerty!

– Swoją drogą z Edith Piaf toby byłą niezła perwersja.

– No tak, Dietrich to przynajmniej miała dużego fiuta.

– Rany boskie, czy ty słyszysz tego tłumacza? Tłumaczy dobrze, ale usiłuje mówić jak połączenie jakiegoś rapera z Liverpoolu z amerykańskim korespondentem wojennym.

– I jeszcze ten, będzie przemawiał teraz przez półtorej godziny.

– Andrzej Wajda? Może kręci nowy film pod tytułem „Człowiek z macy”?

– Ty wiesz, że ona kiedyś chciała zrobić o mnie film?

– Jak to film?

– No, dokumentalny. Uznała, że jestem wyjątkowy.

– Nie dziwię się. Ktoś, czyim pierwszym kontaktem z muzyką klasyczną w dzieciństwie była Elektra … Dlatego jesteś pewnie jedynym człowiekiem na Ziemi, który zasypia jak dziecko przy Straussie i Wagnerze, i to puszczonych głośno. A o czym dokładnie miałby to być film?

– O mnie, o moim facecie, związkach, życiu.

– To znaczy o takim normalnym, codziennym życiu? Hm…

– Tak, wiesz, zwyczajne, przeciętne gejowskie życie. Takie zwykłe pedały, które w gruncie rzeczy są dość bulwersujące.

 

– Obejrzyjcie sobie Wielkie piękno, po prostu.

– „Po prostu” to jest bardzo dobra recenzja.

– „Po prostu” jest świetne.

– Jest świetne po prostu.

Zaproszenia na pokaz najnowszego filmu Jim Jarmuscha „Tylko kochankowie przeżyją” – 0zł (od znajomej)

Popcorn, coca-cola i nachosy – 0 zł (w Muranowie nie sprzedają)

Przyhipsterzeni studenci i swetrujący licealiści zachwyceni, że dzięki przeczytaniu paru lektur są w stanie zrozumieć grubymi nićmi szyte aluzje kulturowo-literackie w filmie opowiadającym o tym, że wampiry mają takie same problemy jak ludzie i że rock jest bardzo ciemny i głęboki, a Tanger egzotyczny i tajemniczy – (równie) bezcenni

Znajomy proponuje koledze wieczór kinowy.

– Chcesz obejrzeć jakiś film?

– A jaki?

Piratów z Karaibów?

– Nie.

– To może jakiegoś Almodovara?

– Nie.

– No to co?

– A wszystko jedno.

– Ostatnie filmy Woody’ego Allena kojarzą mi się z kuchnią zastawioną buteleczkami z gałązkami rozmarynu zatopionymi w oliwie, pełną wieńców czosnku i sznurów papryczek, i słoiczków z cennymi przyprawami. Tyle że kucharz niespecjalnie sięga po wszystkie te dodatki, a produkty podstawowe ma z taniego supermarketu, więc chociaż sztafaż jest imponujący, jedzenie wychodzi mdłe.

– Można by z nami kręcić filmy porno w stylu Mody na sukces. Nie w sensie liczby odcinków, ale kadru.

Kolejka do kasy w kinie. Długa, aż zakręca. Pytam:

– Za czym ta kolejka?

Nieznajoma dziewczyna odpowiada:

– Za Miłością.

Przed laty. Film pornograficzny, w oryginale francuski, z lektorem angielskim i nałożonym na niego lektorem polskim. Scena orgii, finałowa. Do frymuśnych wnętrz pałacu przybywają goście. Gospodarz, ufryzowany starzec w makijażu, szlafroku i z wachlarzem, wita przybyłych. Przedstawia zgromadzonym jedną z kobiet słowami:

– C’est notre amie.

A lektor czyta tłumaczenie na polski:

– Będziecie ją ruchać po kolei.

%d blogerów lubi to: