– Powiedz coś po francusku.
– Nie lubię. A w sumie to nie mogę.
– Niby czemu?
– Bo każde zdanie wypowiedziane w tym języku pozbawia mnie jednego nanometra penisa.
– Powiedz coś po francusku.
– Nie lubię. A w sumie to nie mogę.
– Niby czemu?
– Bo każde zdanie wypowiedziane w tym języku pozbawia mnie jednego nanometra penisa.
– Co to za ludzie?
– Francuzi.
– Skąd wiesz? Nic nie mówili.
– Poczułem czosnek, ty nie?
– Ty, faktycznie Francuzi.
– No przecież mówię. Język francuski to ani langue d’oc, ani langue d’oïl, tylko langue d’ail.
– Mnie zupełnie jakoś nie przekonuje ta francuska dialektyka.
– Dialektyka? Dialektykę to uprawiają Niemcy, a Francuzi co najwyżej diaretykę, bo regularnie wytryska z nich fontanna samozachwytu zmieszanego z wydalinami.
– A niech spadają sprzątać mieszkania w Paryżu zamiast śpiewać.
– Ale czemu w Paryżu?
– Większego upodlenia nie ma.