Archives for posts with tag: Freud

– ID znowu wydaje jakieś kuriozalne orzeczenie.

– Jakie id? Freudowskie id?

– Nie, Izba Dyscyplinarna SN.

– Freudowskie też pasuje. „Id […] działa na zasadzie impulsów i natychmiastowej gratyfikacji zaspokojenia potrzeb […] nie posiada żadnej wiedzy o rzeczywistości obiektywnej.”

 

 

– Dziwne. W tym tekście jest masa par pustych nawiasów. Chyba autor chciał sobie zaznaczyć, żeby później uzupełnić.

– Albo po prostu w trakcie pisania myślał o seksie.

 

 

– W ramach działań równościowych od dziś sprzeciwiam się temu, żeby używać rodzaju żeńskiego „członkini”, bo on i tak pochodzi od „członka”, a zatem uprzedmiatawia kobietę-działaczkę i uzależnia jej status ontyczny od heteronormatywnego fantazmatu męskości.

– To jak się powinno mówić?

– Powinno się stosować coś rdzennie kobiecego. Wiadomo, co odpowiada członkowi, więc może „pochwa”, na przykład „Pani taka a taka jest pochwą fundacji”. Jeśli stworzyła tę organizację, to „prapochwą”.

– „Pochwą założycielką”.

– No właśnie nie bardzo, bo „założyciel” to też takie męskie. Założyciel, włożyciel, rozumiesz, postfreudowski insertywny paradygmat samczej dominacji.

– To może „pochwą pionierką”? „Pionierską pochwą”?

– „Pionier” to też jakby szowinistyczne, wertykalna symbolika falliczna. Jakoś inaczej trzeba.

– To może „poziomką”?

– Jak to poziomką?

– No pionierzy są od pionu, a poziomki od poziomu.

– „Pozioma pochwa”, tak? Wiesz, już mógłbyś dać sobie spokój z tym wypominaniem ludziom pochodzenia.

– Dodo. Ptak, nie wołacz.

– Dodo.

– Wymarło mi się, bidulkowi. *Mu. To była autentyczna literówka. Jak kiedy taki jeden mi napisał niegdyś: „Popijam troskę”, zamiast: „troszkę”

– To klasyczny lapsus.

– Freudowski czy nie, ma swoją nośność, i głośność. O rany. Zamieniły mi się miejscami okienka. W jednym piszę z dobrym kumplem, po fachu, poniekąd, a w drugim z tobą. To się dopiero prosi o lapsus.

– Zobaczymy, co z tego wyniknie.

– To mnie chyba w tobie najbardziej kręci. Ta gotowość na nieoczekiwane. Najbardziej, czyli w 40% gdzieś. Bo reszta jest na resztę.

– Ja nie wiem, jaką można mieć przyjemność ze słuchania tego.

– Muzykologiczną!

– To taka inna nazwa tortury?

[Szukając czegoś, odszperałem wiadomość z połowy 2007 roku, w której mój znajomy i – w jakiejś mierze – mentor, objaśnia mi jakiś mój sen.

Treści snu nie pamiętam; tyle tylko że poznaję pewne nawracające od lat motywy: mieszkania sprzed lat, mieszkania dziadków, fortepiany i klawesyny, które dziwnie lub źle grają, spotkania, na których czuję się wyobcowany, nie na miejscu, jestem niewłaściwie lub niekompletnie ubrany i nie o czasie. Najwyraźniej, jak wynika z ostatniego punktu, śnił mi się także on sam; prawie pamiętam. Zachowała się więc w archiwum pobieżna, pół żartem, pół serio pewnie sporządzona przez niego analiza takiego snu.

Co napisał, poniżej.]

1. Miejsce:  Sny tego rodzaju zazwyczaj odsyłają do starego (na przykład miasta), wskazując, iż chodzi o to, co stare, zamierzchłe i przeszłe, co znajduje się poniżej (stare miasta jako odkrywki archeologiczne). Przeszłość jest światem nieświadomości, odsyła do krainy przodków i śmierci, tego, co poza światem aktualnym.
2. Czas: Sylwester to dzień przełomu, chwila, w której przeszłość spotyka się z przyszłością; to moment nawiedzony przez numen, albowiem przeszłość jest już uświęcona na mocy faktu, że odeszła w zaświaty, przyszłość zaś, o tyle że nieznana, wzbudza lęk i uczucie grozy.
3. Ubranie: W krótkich spodenkach nie chodzi się na sylwestra – to strój jako żywo niestosowny. Śniący znalazł się więc w momencie przełomu czasu, w chwili świętej, nie mając odpowiedniego ekwipunku, nie potrafił się znaleźć adekwatnie do sytuacji. Na fakt ten wskazuje również okoliczność, że nie jest w stanie ustalić czasu – przybył za wcześnie.
4. Najwyższe piętro: to symptomatyczne, że śniący wchodzi na najwyższe piętro – chce się znaleźć w miejscu, skąd rozpościera się najlepszy widok; z drugiej strony „najwyższe piętro” to moment wywyższenia, egzaltacji czy sublimacji, to miejsce wyniesione powyżej zwykłych zdarzeń.
5. Muzyka: na najwyższym piętrze czyni się muzykę: muzyka to żywioł dionizyjski, boski („Boże, coś Polskę”), to zarazem chaos (kilka fortepianów różnego typu) i ład, to sztuka czynienia porządku z nieskończonych możliwości dźwięki, sztuka układania (miksowania) dźwięku. Muzyka to także żywioł inicjacji – wstępując w muzyczny korowód, człowiek wychodzi z samego siebie, znajduje się w stanie ekstazy (jest na najwyższym piętrze) i – tracąc siebie – zarazem się odnajduje, choć przecież jest już innym „ja”. Staje się nowym człowiekiem, nowym Adamem, albowiem stary Adam umarł i został złożony w ziemi, na najniższym piętrze. Stary świat przemija; oto nadchodzi nowy świat  w którym nowy Adam, ubierając się (czy przebierając) w nowy strój, będzie muzykował na najwyższym pietrze.
6. Najwyższe piętro,  choć sprawa wydaje się taka wzniosła,  to jednak również ostrzeżenie – łatwo wzbić się na szczyt, przez chwilę można tam tańczyć, trzeba jednak uważać, żeby nie spaść. Ekstaza, upajając, bywa, że pozbawia człowieka życia.
7. Ja zwykle kojarzę się za zakazami i dyscypliną, niestety tego nie wyjaśnię.

——————————————————————–

Rzeczywiście, od lutego tego roku – nie wyjaśni.

1. Darwin pod strzechy

Wyrafinowane piękno płci istnieje tylko po to aby podniecać płeć męska.

 2. Skutki procentów

Zdaję sobie sprawę iż mój profil zyska dużą oglądalność ale prywatną wiadomość do mnie napisze 1% ze 100% odwiedzających. To pokazuje że wielu szuka tego jedynego lub kogoś z kim mógłby dzielić swój czas lecz przez brak odwagi na postawienie pierwszego kroku i wypicia gorącej herbatki – tkwi w swoim idealnym internetowym świecie…

 3. Emigracja wywnętrzna

No cóż, i w moim, życiu nadszedł dzień kiedy muszę się rozstać z najbliższymi. Niby to tylko na dwa tygodnie, ale zawsze czuje się ten ból oraz niechęć zostawienia ważnych dla mnie ludzi. Pożegnać to się pożegnałem… Z jednymi bardziej czule a z innymi trochę mniej.. ale nikogo nie pominąłem. Mam nadzieje, że będę miał w Turcji dostęp do internetu to przynajmniej dowiem się co u nich słychać. Co się dzieje w okolicy…

 4. Bez sił do regeneracji

W końcu nadeszły tak długo wyczekiwane ferie zimowe. Rutyna codzienności dała o sobie znać. Schematyczne wykonywanie określonych czynności naprawdę potrafi zmęczyć. Mam nadzieję że w ciągu tych przyszłych dwóch tygodni nabiorę sił do regeneracji i wykorzystam jak najlepiej ten czas . Oczywiście trzeba uwzględnić leniuchowanie (; , bez którego nie może się obejść. […]

W ciągu ostatnich kilku dni moje poglądy na pewne sprawy się wyraźnie wykrystalizowały , a osobowość została lekko doprawiona.

Małymi krokami wychodzę z cienia mroku, który jak sądzę był tylko etapem przejściowym mojej życiowej wędrówki. Podnosimy się, upadamy. Taka kolej rzeczy. Idąc bezdrożami swojego życia , błądząc dosyć często zatrzymuje się przy wielu drogowskazach.

Zawsze widzimy ten najlepsz dla nas, wybieramy natomiast ten do którego przywykliśmy.

 5. Julia Ch., Magda M. czy przypadek Anny O.?

Uwielbiam robić śniadania, szczególnie gdy jest dla kogo. W końcu to najważniejszy posiłek dnia!

Mój dom jest otwarty, wciąż ktoś w nim nocuje, głównie moi niezawodni przyjaciele, którzy pomagają mi sprzątać i gotować oraz donoszą mi wyciągnięte z różnych źródeł…vinyle! :)

Nie lubię: faktur, niezdecydowania, rodzynek, i gdy dzwony kościelne napierdalają mi o 6 rano. […]

Życie jest proste, my go sobie tylko niepotrzebnie komplikujemy. […]

 6. Jest szaleństwo w tej metodzie

CHCĘ ABYŚ MNIE ZERŻNĄŁ ALE OCZYWIŚCIE NAJPIERW SPOTKANIE, ROZMOWA. JAK DOJDZIEMY DO PRZEKONANIA, ŻE OBAJ CHCEMY TEGO SAMEGO CZYLI SEKSU TO ZADZIAŁAMY. JA BARDZIEJ PASYW.

 7. Owady i płazy – wypad!

Szukam przystojnego i porządnego męża, nie żadnej ropuchy ani mendy.

%d blogerów lubi to: