– Czy ty mi znowu puszczasz to cygańskie dziecko bez matury?
– Przepraszam, samo się włączyło. Czy ty właśnie uprawiłeś ksenofobię?
– Nie, „cygańskie” w sensie spłodzone piórem Jacka Cygana. Tak czy siak mewa.
– Czemu mewa? Bo kracze? Krzyczy?
– Bo „to nie ja była mewą”. Słyszysz, do jakiego stopnia ona nie ma dołów? To przed chwilą przecież powiedziała, a nie zaśpiewała.
– A jednocześnie w górach ma pohukiwania jak wielkie diwy operowe.
– Ale one mają też wielki głos. Na dodatek ledwo się jej zwierają struny w pianach, a nawet jak dopakuje głośnością, to ten piczi-głosik musi się przebijać przez zatkany nos. I wychodzi zamglony pisk jak u myszki chorej na zatoki.
– Ale jaka napinka jest! Górniak jest jak bardzo chudziutkie dresiątko, które się wozi, giba na boki, i myśli, że wygląda jak kafar, a wygląda jak wieszak kołyszący się na wietrze.
Dodaj do ulubionych:
Polubienie Wczytywanie…