Archives for posts with tag: kurwa

– ­Tłumacz tłumaczy „real tortoise shell” jako „prawdziwa skorupa żółwia”, w scenie o lutowaniu i zbieraniu lutu „when it was cold” jako „kiedy było zimno”, a nie „kiedy wystygł”, natomiast porcelanowe „ornaments” stojące na kominku to oczywiście „ornamenty”.

– Ja rozumiem, że my jesteśmy cioty i obkładamy się szylkretowymi figurynkami, no i oczywiście lutujemy się nawzajem na potęgę, więc jesteśmy biegli w takim słownictwie, ale noż kurwa!

 

 

– Sprawdzam pocztę na o2, a tam na bokach zawsze są szitowe banery. No i rozglądam się po moich mailach, aż kątem oka łapię informację z baneru: „Leniwa kurwa schudła bez wychodzenia z domu”. Było: „Leniwa kura domowa schudła bez wychodzenia z domu”, ale jestem pod wrażeniem potencjału marketingowego wersji przewidzianej.

 

 

– Muszę poszukać nam tam jakichś rozrywek.

– Jakich?

– A tanich dziwek może?

– Nie tanich, tylko drogich, i nie znaleźć dla nas, tylko nam zbyt.

– Znakomicie! Jest taka dzielnica akurat przy dworcu, nazywa się Mercato. Tam jest syf, wszędzie kapliczki, śmierdzi opalanymi karczochami, no i tam kurwy palą ogniska przed budynkami na schodach…

– Jak to?

– Było tak, że idziemy sobie w ciągu dnia i nic nie wskazywało na to, że tam się wieczorem i w nocy zagnieżdżają kurwy. I mówię: „No zobacz, taka ładna fasada, a strasznie okopcona. Coś tu się musiało stać”.

– Fasada kościoła?

– Tak trochę wyglądało, ale nie jestem pewien, czy tam jest kościół. No i potem przechodziliśmy tamtędy wieczorem, a tam w tym miejscu, pod tą okopconą fasadą, kurwy rozłożone na leżakach palą ognisko ze śmieci. Dwie na tych leżaczkach, a kolejne dwie obtańcowywały je dookoła, a między nimi na środku, na schodach pod budynkiem, ognisko. I one widziały, że my się tam na nie patrzymy, i zaczęły coś do nas krzyczeć, ale nie wiem, czy tak przeganiająco, czy zachęcająco. Trudno było wyczuć.

– W odróżnieniu od smrodu.

– To był luty, jak na ich warunki pięć stopni w nocy to szczyt zimy, więc się dogrzewały.

– A atrakcyjne były?

– Raczej nie, trudno powiedzieć. Szliśmy po drugiej stronie ulicy i baliśmy się podejść, że nas obskoczą albo zawołają swoich alfonsów… Taka dzielnica. Nie, to złe określenie; takie miasto.

– Kruk krukowi oka… Jak to się mówiło?

– Kurwa kurwie łba…

– …Nie wykole!

– Coo? To wiewiórka wiewiórce łba nie urwie?

– Ciocia poprosiła kiedyś babcię o coś do picia. Dostała szklankę, napiła się i wykrzyknęła: „Woda?! Co to ma być! Wodę to u mnie piją zwierzęta!”.

– A ja kiedyś zapytałem babcię, czy ma colę, bo whisky to wiadomo było, że ma. Powiedziała, że ma, więc poprosiłem o whisky z colą. Na co ona zmartwiała i z oburzeniem wycedziła: „Whisky z colą. Whisky z colą! Whisky z colą to kurwy w Niemczech piją!”.

Pluguiera a Dios!

– Co to znaczy? „Żegnaj, kurwo”?

– „Daj, panie Boże!”…

– Jakbym był papieżem, tobym przybrał imię… Telesfor!

– Telesfor II Smok?

– Tak. Albo Adeodat.

– To może Kiszkopław?

– Żaden Kiszkopław. Anaklet?

– Możesz też mieć podwójne imię. Anaklet Adeodat…?

– Na przykład. Albo lepiej Hadrian Zefiryn.

– Ale ty nie masz być naczelną burdelmamą cechu kurew rzymskich, tylko papieżem!

– No, to Hadrian Zefiryn.

– Fajny jesteś…

– Miło to słyszeć.

– A masz faceta?

– Mam.

– To czemu tu jesteś?

– Nie widzę związku.

– Kurwa…

– To trochę surowa ocena.

– Doktor dwojga nazwisk, to powinien być w Polsce osobny stopień naukowy, dla kobiet.

– Jakbyś ją poznał, tobyś stwierdził, że ona powinna mieć numer. I płeć oznaczoną, a nie, kurwa, nazwisko.

– Co tu masz za bliznę nad okiem?

– Kolega mi kiedyś wbił kijek od nart. Dwa centymetry niżej i by było.

– Nie było, oka, tak. A za co aż tak?

– Bo przezywałem jego siostrę.

– Jak przezywałeś?

-„Ula Cebula”.

– Uuu, i tak się wkurzył? U Mmm w podstawówce gorzej przezywali ludzi. Na przykład za jedną dziewczyną wołali: „Z przodu ściana, z tyłu ściana, Aśka* krzywe ma kolana”. A za inną jeszcze gorzej, niestety: „Hela Ropela*, pół kurwy, pół cwela”.

——————————————————————————-

*Imiona i nazwisko zmienione.

– Dzisiaj coraz częściej ludzie piszą samo serdecznie zamiast pozdrawiam serdecznie na końcu mejla.

– Ja piszę: łączę wyrazy.

Szacunku?

– Nie, po prostu.

– Może: łączę wyrazy… bliskoznaczne?

– Tak: łączę wyrazy bliskoznaczne: jesteś głupią kurwą/dziwką/ślorą/suką.

– Co to leci?

– Sado-maso gotyk-kurwa.

– A, tak mi się wydawało, że Anja Orthodox.

– No ale chyba skończy się na tym Ryanie, bo jednak są połowę tańsi …kurwa! Ja tak lubię sobie latać, tak jakby to nadal był przywilej … Tanie linie, jasna cholera! Świat się kończy! Rozdarte bachory, ciasne, brzydkie lotniska, fuuuj.

– Ślicznie się złościsz! Zrobiłeś takiego knura*, tylko o lataniu, nie brudzie w mieszkaniu.

– Tanie linie, cały Białystok będzie leciał, cała ta pseudoszlachta zaściankowa, z ambicjami i pretensjami do całego świata, do Brukseli, okropne; te kłótliwe baby, wypindżone laski z niewychowanymi bachorami, które będą darły gumiory, bo chcą soczek, a mama im nie kupi, bo to 4 euro kosztuje; nigdzie nie lecę.

– Ej, bez defetyzmu mi tu.

– Nie dają małpek, ani niczego, nawet suchej buły jak w Locie albo w Lufthansie (nie sądziłem, ze kiedykolwiek mi będzie tego brakowało). Ubiorę się w kaftan … tak dla bezpieczeństwa, zatkam uszy, zawiążę oczy, a ty będziesz moim przewodnikiem. No i jakoś to zniosę. Chodzi mi o to, żeby przybrać taką przetrwalnikową formę…

————————————————————————–

* To i tytuł postu: por. hasło knur w słowniczku.

– To na deser kieliszek białego?

– Czemu nie, taka dekonstrukcja.

Zjawia się kelnerka.

– Coś białego byśmy, co pani poleca?

– Może to? Tu mamy 70% verdejo i 30% viury.

Viury! Znakomicie.

Podchodzimy do lady z wędlinami.

– Jeszcze parę plasterków czegoś? Może tego, ładnie wygląda, jak to się nazywa?

– To jest włoska curva

– Doskonale. Kurwa na wiórach.

– Za to cię kocham!

– Myślałem, że jesteśmy na etapie innego słowa na „k”…

– Sex?

– Z hipsterami – niekoniecznie.

– Nie jestem hipsterem nie obrazaj mnie kurwa nie wiesz kto to jest hipster to nie uzywaj tego słowa!!! bo jak widze masz w tej kwesti sporo braków

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[źródło i więcej takich]

– Masz kasę.

– Na co?

– Ja idę siku, to sobie kup mi.

*

– Mój kierunek nazywa się intermedia.

– A co to słowo znaczy?

– Ja studiowałem sztukę współczesną!

*

– A skąd wiesz?

– Z refrenu, kurwa.

Wczesne lata dziewięćdziesiąte. Mój ojciec wchodzi do sklepu mięsnego. Duża kolejka, przed nim stoi jakaś starsza pani. Kolejka posuwa się powoli. Gdy przychodzi wreszcie kolej starszej pani i okazuje się, że zabrakło już tego, co chciała kupić, kobieta krzyczy na cały głos:

– Kurwy prostytutki na usługach rządu Izraela!

– Where are you from?

– China. I like it here in Poland.

– Do you? What do you think is the best thing aboutPoland?

– It’s that you don’t have “the bests”.

*

– Fajna bleta. Nowa?

– Stary śmieć.

– Ale grubsza niż moja.

– No.

– Ty kurwo. Idę od ciebie.

*

– Chciałeś coś powiedzieć?

– Nie wiem, może.

– O, znowu to robisz!

– Ale ja nic nie mówię.

– Ale ziom, ty ruszasz czapką!

%d blogerów lubi to: