Jakiś czas temu w księgarniokawiarni znanej też jako „Duży Pokój” lub „Bawialnia” wygrzebaliśmy taki ładny wierszyk Wandy Chotomskiej:
Do redakcji „Kurnika” przyszła kaczka tłumaczka
I przywiozła walizkę rękopisów na taczkach.
Pan redaktor się skłonił, musnął wąsem i baczkiem,
Najpierw zerknął na kaczkę, później spojrzał na taczki
I uprzejmie zapytał: – Pani książki tłumaczy
z angielskiego na polski? – Nie, z gęsiego na kaczy. –
Co? Z gęsiego na kaczy? W głowie mi się nie mieści!
Czyżby gęsi i kaczki tez pisały powieści? –
Oczywiście, że piszą, a ja właśnie tłumaczę
każde gęsie „gę gę gę” na „kwa kwa kwa kwa” kacze.
Proszę, oto jest próbka, niech pan w piśmie zamieści,
W tłumaczeniu na kaczy ślicznej gęsiej powieści:
„KWAŚ KWAKAŁA W KWASTWINIE”, tak się powieść zaczyna…
Pan redaktor osłupiał: – „KWAŚ”? „KWAKAŁA”? „KWASTWINA”?
Co to znaczy? – To proste! Wciąż pan nie wie, co znaczy?
„GĘŚ GĘGAŁA W GĘSTWINIE” w tłumaczeniu na kaczy…