– A czego ty tu sobie słuchasz?
– Samo mi się włączyło na jutjubie. Bartoli śpiewa „Lascia ch’io pianga”, tyle że z innym tekstem.
– Bo to ma alternatywne słowa, z innej opery.
– Ach, rozumiem, aria walizkowa.
– Tak. „Lascia la spina”.
– Czyli jakby „porzuć cierń”. Albo kręgosłup.
– No chyba kręgosłup.
– Jak to kręgosłup? Moralny ma porzucić?
– A bo ja wiem. Może spina w cyrku.
– Spina w cyrku? To jak występujący mają tremę przed pokazem?
– Nie, ściana.
– Ściana to jest rozmowa z tobą. Jaka znowu ściana?
– W rzymskim cyrku, na wyścigach. Taka między torami najeżona.
– Coś powątpiewam, żeby w tej arii chodziło o porzucenie najeżonej ściany. Zerknę na tekst… No właśnie. „Lascia la spina, cogli la rosa”.
– Coli!
– Cogli, tak.
– Escherichia?
– Tak, bakteryjne zapalenie rdzenia!