– A ta nasza rodzima lekarka-ściemniarka dietetyczka-piczka co tu robi?
– Ten w czarnych okularach?
– Tak.
– No co ty, ten jest przecież dużo ładniejszy.
– Ale tamten jakby był dużo ładniejszy, toby właśnie tak wyglądał.
– A ta nasza rodzima lekarka-ściemniarka dietetyczka-piczka co tu robi?
– Ten w czarnych okularach?
– Tak.
– No co ty, ten jest przecież dużo ładniejszy.
– Ale tamten jakby był dużo ładniejszy, toby właśnie tak wyglądał.
Grupowa Praktyka Pielęgniarek S.C. idzie z duchem czasu i poczyniła postępy od czasów poprzedniej wywieszki.
– Moja mama, też lekarka, miała za sąsiadkę panią docent psychiatrii z Sobieskiego. Na zewnątrz klatki był domofon, ale od wewnątrz też nie było klamki, tylko taki okrągły uchwyt, i trzeba było nacisnąć guzik na ścianie spory kawałek od drzwi, żeby się odblokowało, i zdążyć otworzyć, dopóki brzęczy. Więc za każdym razem, kiedy pani docent chciała wyjść z klatki, pukała do mojej mamy i prosiła: „Pani doktor” – bo one sobie doktorowały, oczywiście – „Pani doktor naciśnie, to ja sobie wyjdę”. No i moja mama uprzejmie naciskała, a pani docent sobie wychodziła. W którymś momencie mama zaczęła mieć już mieć tego dosyć i nie bez złośliwości zapytała sąsiadkę, czy pomyślała, co będzie, jak kiedyś nie będzie jej, mojej mamy, w domu i nie będzie komu otworzyć, i jak wtedy się wydostanie z budynku. Na co usłyszała pełną zatroskania i lęku odpowiedź: „A wie pani doktor co, ja już od dawna się tego boję…”.
Jestem w swoim liceum, które jednak ma parter mojej podstawówki. Na niskim parterze urzęduje lekarz, mój lekarz rodzinny, od którego biorę jakieś leki dla niepoznaki zasypane karmą dla królika, tabletki pod ziarenkami. Idę na górę, śpieszę się na zajęcia. Jest 11:30, nie wiem, jaką mam teraz lekcję i gdzie. Zaczynam przeglądać wszystkie sale po kolei. Trafiam do kuchni, na oko w stylu międzywojnia. Kuchnia węglowa, miednice, maselnice, młoda rumiana kucharka wywija w powietrzu ciastem na makaron. Zagajam uprzejmie:
– Nie wiedziałem, że panie tu robią domowy makaron, to bardzo fajnie.
A ona odpowiada sentencjonalnie, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie:
– A robimy, robimy. Chujem dupy z pizdy nie wyjesz!
– A czy miewa pan kłopoty z pamięcią?
– Z pamięcią? Nie wydaje mi się. To znaczy zdarzało mi się przekręcać słowa, zapominać nazwiska i tym podobne. Od zawsze, o ile pamiętam.
[O ambicjach pań doktorowych była już mowa przy okazji fragmentu Drwala Witkowskiego. Dzisiaj kawałek z niezłej, znośnie przełożonej, choć trochę niedoredagowanej książki Josha Kilmera-Purcella Drag queen (oryg. I am not myself these days). Rozrywka na jeden-dwa wieczory porównywalna z przyzwoitym filmem. No, może nie do końca przyzwoitym.]
Jako chłopak znanego lekarza spodziewam się nowych wyzwań. Moim nowym hobby stanie się działalność charytatywna. Może coś w ONZ, coś, co mojej filantopii nada międzynarodową rangę. Wyobrażam sobie podróże po pięciogwiazdkowych hotelach w krajach Trzeciego Świata, kiedy już uda mi się namówić doktora […] do porzucenia na rok praktyki i zasilenia Lekarzy bez Granic. Tam szybko zaprzyjaźnię się z takimi sławnymi aktywistkami jak Susan Sarandon, Bette Midler czy Jane Fonda, które będą nas odwiedzały w naszym penthousie, by zjeść lunch i przedyskutować problem zdobywania funduszy. Układam właśnie w głowie najwytworniejsze menu, gdy Jack wreszcie otwiera drzwi […]
– Nie ufam lekarzom, bo co oni tam wiedzą. A to stanowisko jest zresztą klasycznym objawem choroby.
– Wiesz, jak nie ufasz, to niby że psychoza i urojenia prześladowcze, a jak ślepo ufasz, to abulia albo osobowość zależna. A jak sensownie raz ufasz, a raz nie ufasz, to jesteś po prostu upierdliwym pacjentem.
Dowcip opowiedziany przez Jeża T.
Przychodzi do lekarza otyła kobieta:
– Panie doktorze, chciałabym schudnąć.
– Dobrze. Proszę na początek powiedzieć, czy zażywa pani jakieś leki.
– Tak, biorę takie a takie tabletki.
– A ile pani bierze tych tabletek?
– TYLE ŻEBY SIĘ NAŻREĆ!!!
Z przykrością muszę panią poinformować, że cierpi pani na gangrenę martwiczą włosów spowodowaną przez pasożyta z gatunku ziarenkowiec wykisły. Musimy pani amputować fryzurę i wdrożyć leczenie żarnowe celem zmielenia ziarenkowców na mąkę, z której będzie można potem poczynić frymuśne wypieki.