Archives for posts with tag: Mahler

– Chyba mam zapalenie wsierdzia.

– Co ty tam znowu bajdurzysz?

– No, bo mam taką małą kropeczkę krwi pod paznokciem, a to może być objaw bakteryjnego zapalenia wsierdzia. Jak u Mahlera.

– Hm, skoro tak, to pisz jak najszybciej „IX symfonię”, z pominięciem ośmiu poprzednich.

– Aaa, ktoś tu chce zostać po mojej śmierci lejdi-wdową.

– No raczej! Nawet zmienię imię na Camilla.

– Wiesz, Lady Camilla to się kiepsko kojarzy w sferach arystokratycznych.

– Niby czemu? Lady Camilla Panufnik jest prawdziwą personą!

– Rzecz w tym, że z Camillą zdradzał swoją świętą żonę brytyjski następca tronu. A król Szwecji wywołał skandal romansem z podobną do seks-lalki piosenkarką zwaną La Camilla. To prawie jak Lady Camilla.

– No to co! Zostanę Camillą, a książęta będą mi dawać swoje klejnoty.

– W to nie wątpię. To może od razu zmień sobie imię na Pippa? Brzmi wymownie. Poza tym po łacinie to jest jakieś ropuszysko.

– I do fajki pasuje jak ulał!

– Trzeba im przyznać, że menu dali całkiem, całkiem i to z wyraźną nutą kuchni niemiecko-austriackiej.

– Dobrze, że grali dziś Mahlera, a nie Szostakowicza. Tak to by była tylko wódka i kawior…

– A gdyby grali Chopina? Może coś takiego, co kiedyś widziałem w gazecie – była to bardzo wyrafinowana potrawa z jakiejś snobistycznej restauracji (Tamka?), ponoć inspirowana preferencjami Chopina. Coś tam polanego musem z zielonych szparagów, co wyglądało jak odkrztuszona spieniona gruźlicza flegma.

 

 

– Czujesz, jak ciepło? I ten wiatr.

– Mahleryczne dziś to powietrze.

– Tak. Nieznośna lepkość bytu.

Bilety na Mahlera i Brahmsa z Symfonikami Londyńskimi – dzięki uprzejmości organizatora

Zaproszeni politycy i celebryci klaszczący między częściami symfonii i koncertu skrzypcowego – wliczeni w cenę

Pani, która wszczęła przy bufecie awanturę, że „ona przecież zapłaciła 250 złotych za bilet i powinien być w to wliczony open bar” – bezcenna

– Abbado umarł, słyszałeś?

– Słyszałem, przykre, ale tak to jest, ludzie umierają, normalna kolej rzeczy. Niech zgadnę, wrzuciłeś coś na walla?

– Wrzuciłem… Ale nie adagietto z V symfonii, tylko andante z VI, no bo wiesz, to ostatecznie nic niezwykłego, ludzie umierają.

– No to dobrze. Dla mnie jak umiera ktoś starszy, z ogromnym dorobkiem, to jest co najwyżej moment, żeby się ucieszyć, ile po sobie zostawił, a nie rozpaczać. Co innego, gdyby umarł ktoś młody. To może być powód do rozpaczy.

– Tak, na przykład Agata Zubel.

 – Nigdy przedtem nie słyszałem Fischera na żywo.

– Ja też nie.

– Ani Dieskaua.

– Rany, co za suchar.

– Bardzo na miejscu. Można sobie osuszyć łzy.

– Pomyślałem: no to muszę przyjść dzisiaj tego posłuchać.

Wie ein Kondukt.

In gemessenem Schritt.

– Pięknie.

– I kiczowato. Skądinąd bardzo na temat. Miłość to kicz.

– O, czas na złote myśli?

– Żadne złote myśli, tylko do parteru i nos przy ziemi.

– Do lizania butów?

– Skądże. Ze szmatą, zmywam podłogę. A na deser telenowela w TV.

Tempo:

 

%d blogerów lubi to: