– „Wesoły marsz tysiąca rąk rozbrzmiewa równym rytmem” – pisał. Jak wiadomo powszechnie – ręce służą do tupania.
– Służą! O ile najpierw postawi się wszystko na głowie.
– „Wesoły marsz tysiąca rąk rozbrzmiewa równym rytmem” – pisał. Jak wiadomo powszechnie – ręce służą do tupania.
– Służą! O ile najpierw postawi się wszystko na głowie.
– To co, idziemy?
– A nie lepiej zawołać taksówkę?
– No co ty, to dziesięć minut marszu.
– No nie wiem.
– Co to za mina?
– Przeciwpiechotna!!!
– Wygląda na to, że zdaniem większości ankietowanych słowa hymnu narodowego napisał Dąbrowski. Oburzające!
– A czemu tak myślą?
– No… Bo jest „Marsz, marsz, Dąbrowski” w tekście przecież.
– Aaa, ja tam tych słów nie znam, to mi się nie myli!
– No i co po tej Idzie? Parę ładnych kadrów i dobrzy aktorzy, o ile akurat słychać, co mówią. I tyle.
– Ładne zdjęcia, to prawda.
– Ale to za mało jak na cały film. I ten morał, że przeczysta nowicjuszka, zakosztowawszy rozkoszy ziemskiego życia, wraca jednak do boga. Maszerując w habicie przez kartoflisko przy akompaniamencie Ich ruf zu dir, Herr Jesu Christ w tempie defiladowym.
– Najwyraźniej ta transkrypcja fortepianowa, chyba Busoniego, to jest aktualnie taki kawałek Bacha, który obowiązkowo musi być w filmie. A najciekawszy wątek, czyli sędzia, ucięty – ex machina. A przecież ona powinna się zaangażować w sprawę restytucji…
– Śmiech śmiechem, ale to jest denne, że ją tak uśmiercili bez wyjaśnień.
– Wygodne. Zamiast prowadzić i konsekwentnie budować postać, zrzuca się to na widza. Żeby on załatwił to za twórcę.
– To bardzo przemyślne. Bo jak się człowieka w coś wciągnie, jak się odbiorca zaangażuje, to wcześniej czy później zacznie mu się podobać. I to wcale nie dzieło, nie; tylko własna aktywność odbiorcy, jego twórcza działalność zamiast działalności twórczej autora.
– Pomyślałem: no to muszę przyjść dzisiaj tego posłuchać.
– Wie ein Kondukt.
– In gemessenem Schritt.
– Pięknie.
– I kiczowato. Skądinąd bardzo na temat. Miłość to kicz.
– O, czas na złote myśli?
– Żadne złote myśli, tylko do parteru i nos przy ziemi.
– Do lizania butów?
– Skądże. Ze szmatą, zmywam podłogę. A na deser telenowela w TV.
Nad nutami, w balladowej wariacji osnutej na temacie pojawiającym się na początku, Chopin napisał doppio movimento, dwa razy żywiej. To fragment od 4’19”.