– Te poglądy należy pomnażać, a nie podzielać!
– Ja tam lubię dzielenie.
– Ja też lubię. No i nie da się przez zero, co pomaga unikać kiepskiego towarzystwa.
– Te poglądy należy pomnażać, a nie podzielać!
– Ja tam lubię dzielenie.
– Ja też lubię. No i nie da się przez zero, co pomaga unikać kiepskiego towarzystwa.
– A ci co tak tamują przejście?
– Z dzieciami są, to jim wolno.
– Ale co oni z nim robią tyle czasu?!
– Może liczą te bachory.
– Ale oni ich mają dwoje!
– No, ale potrafią liczyć tylko do jednego. Wyróżniają dwie opcje: jezd albo ni mo.
– Pierwszy polski komputer binarny zasilany energio z kartofla.
– Czy Mozart napisał jakieś trio?
– Chyba nie. Pewnie nie było go na lekcji, gdzie omawiano liczby nieparzyste.
– Ale kwintet napisał.
– Bo myślał, że to kwartet, ale źle policzył.
– A taki Schubert to był prymusem – do nonetu zrobił! Musiał nie opuścić żadnej lekcji.
– Możliwe. Przeważnie bywa równie interesujący co kujon, który ma sto procent obecności i tyle polotu co wypchany myszołów w pracowni biologicznej.
– Wiesz co, okazuje się, że Mozart jednak napisał tria, i to z dziesięć.
– Pewnie przez sen.
– Jedno nawet w tonacji mollowej, ale nieukończone.
– Nie zniósł tak długiego kontaktu z tonacją niedurową. Pewnie dlatego pisanie rekwiem go zabiło.
– Najpierw się zrobiło, a refleksja przyszła dopiero później. I nie chce sobie pójść.
– Tak… Refleksja to taki przeklęty mechanizm, który jeśli nie uratuje cię przed czymś nieprzyjemnym, to gwarantuje ci, że to coś zostanie z tobą na dłużej.
– Wyobrażasz sobie? Gadamy z jakimś oburzająco młodym i wyglądającym na wyzwolonego chłopakiem, i pytamy, czy w ogóle miał jakieś doświadczenia seksualne większe niż jeden na jednego.
– I co odpowiedział?
– Że miał pięciokąt. Pięciokąt!
– No, to trzeba było się z nim umówić. W tej sytuacji trójkąt można by potraktować jako próbę resocjalizacji…
– Zależy jaka jest średnia.
– Jak zwykle w tym kraju średnia jest poniżej średniej.
– Ty jutro wstajesz koło dziewiątej, nie? Na którą nastawiasz budzik?
– Na ósmą czterdzieści dwie.
– Czemu akurat tak?
– Nie lubię pełnych godzin.
– Ale dlaczego właśnie ósma czterdzieści dwie?
– No bo osiem przez dwa to cztery, a cztery przez dwa to dwa.
– A gdyby to miała być dziewiąta, jakbyś to policzył?
– Tobym ustawił na dziewiątą siedemnaście.
– Czemu?
– Bo nie lubię, jak mi się powtarzają cyferki.
– Ale konkretnie dlaczego dziewiąta siedemnaście?
– Dziewięć plus jeden plus siedem daje siedemnaście, a cyfry siedemnastki sumują się do ósemki. Lubię, jak się sumuje do ósemki.
– A gdyby to była dziesiąta?
– To ustawiłbym na dziesiątą zero jeden.
– Ale tutaj się przecież powtarzają.
– Tak, ale to jest lustrzane, to co innego.
– Myślałem, że ten twój system jest bardziej przewidywalny, a on jest strasznie uznaniowy.
– To ma charakter estetyczny.
– Jak to?
– No, żeby nie było tak banalnie. Czynność wstawania o określonej godzinie jest na tyle dojmująco banalna, że upiększam przynajmniej to, na co mam wpływ.
– Nie rozumiem tego humanistycznego gadania. Ja znam algorytmy i logarytmy, i liczby urojone.
– Iii tam!
– Ten koment mnie rozjebał: „Gdy śpiewa ten pan, zamykam oczy i… i… i wtedy piosenki podobają mi się.” To coś w stylu: „Gdy łapię go w dłoń i biorę do buzi, i.. i.. i wtedy trzeźwieję, i stwierdzam, że jestem hetero”.
– Już mi o tym opowiadałeś, chyba ze dwa razy.
– Ach tak, wiem, że powtarzam wciąż tę samą historię do znudzenia…
– Nie martw się, ja się przyzwyczaiłem do rozmawiania z ludźmi po osiemdziesiątce.