– Wygrywamy!
– „My” czyli kto?
– My!
– Gracie w coś teraz? Nie zauważyłem.
– Nasza reprezentacja wygrywa!
– Nie moja.
– It’s not your cup of tea?
– It’s not my bucket of shit.
– Widziałeś? Doris pisze, że pijane, rozśpiewane kibolstwo hula po Nowym Świecie.
– Czyli słusznie mi się wydawało, że nagłówek „Polska: Niemcy -2:0” należy przeczytać „Polska:Niemcy minus dwa do zera”.
[dwa ładne sympotica doniesione przez M.M.]
– Byłeś na meczu ?
– Na pewno nie. A o jaki mecz chodzi ?
– Też nie wiem.
– Jak to?
– Bo widziałem jakiegoś kibica na mieście.
*
– Ale nasze życie jest płytkie.
– Moje jest bardzo głębokie. Sięga aż do dna.
– Taaa, bo nie masz migdałków.
– Jak patrzę na tę twoją metodę, to mam wrażenie, że pomyliłeś Poppera z poppersem.
*
– Myśl logicznie, a nie, kurwa, myślisz teraźniejszość.
*
– Wyjął jajo. Jajo wyglądało jak koperta.
*
– Już dziś raz wyszłam za mąż.
– W sensie wkładanie było?
– Noo. Ale chyba już jestem rozwiedziona.
– W sensie, że nie połknąłeś?
*
– Ja w czwartek pojechałem na mecz do kolegi. Którego nie znałem.
– Postanowiłem obejrzeć, skoro już dają. I biegają po boisku, jedni biali, drudzy czerwoni. A ja kibicuję, kibicuję, bo przecież którzyś muszą być Polacy.