– A to kto był?
– Nie wiem.
– Myślałem, że miałeś z nim kontakt…
– Miałem, ale nie zostawił kontaktu.
– A to kto był?
– Nie wiem.
– Myślałem, że miałeś z nim kontakt…
– Miałem, ale nie zostawił kontaktu.
– Wiedziałeś, że gmach ABW jest na Rakowieckiej?
– Co za wymowna lokalizacja. Z Aleją Szucha też nie gorzej. Ministerstwo Edukacji w dawnym gmachu Gestapo. To może jeszcze założymy więzienie w Oświęcimiu?
– Nie można założyć.
– Też tak uważam!
– Nie można, bo tam już jest więzienie.
– Masz, zabierz te książki, to jest do odstawienia gdzieś w sypialni, bo przyszły nowe i nie ma miejsca.
– Co tu jest?
– Masa i władza, chwilowo nie potrzebuję. Dalej jest to głupie, nędzne, co dostałem z bieda-festiwalu. No i to coś.
– Dlaczego?! To jest taka ładna książeczka!
– E tam. Pierdmistrz pisze o pierdach, nie chcę tego tutaj.
– Ale przecież jest Od Ważyka do Asnyka!
– Prawie. To jest Od Rimbauda do Eluarda.
– Ale Ważyk napisał.
– No, nie da się ukryć.
– Manifold… Jak to jest po polsku? „Różnorakość”? „Wielodziwność”? „Mnogogiętkość”?
– Rozmaitość…
– Mam dla ciebie deser, jak będziesz grzeczny.
– Wiem, raffaello!
– A skąd wiesz? I cała niespodzianka na nic.
– Wiem, jak tylko wszedłem do pokoju, to poczułem, że było jedzone. Znalazłem też okruszki.
– No dobra, skoro już wiesz, to masz.
– Gdzie je schowałeś? Tutaj?
– No, przecież widzisz, skąd wyjmuję. Nie, wiesz, jestem czarodziejem: schowałem gdzie indziej, a wyjmuję stąd. No dobra, tak naprawdę to schowane było gdzie indziej. Zmieniałem miejsca ukrycia.
– Ha, a jednak! Ja jakiś czas temu trafiłem na nie w szafce i się przez trzy dni zastanawiałem…
– …Czy ci się śniło, czy naprawdę znalazłeś?
– …Czy to ty je tam schowałeś, czy to ja je ukryłem przez tobą, i sobą. Chodziłem tam, sprawdzałem.
– I doszedłeś do jakichś wniosków?
– Do żadnych. Ale przez ostatnie dni nie sprawdzałem, bo jakbym sprawdził, tobym wiedział, że to ty ukryłeś, bobym widział, że zniknęło.
– A skąd ja mam wiedzieć co to za orzech. Laskowy? Głupio jakoś. Ziemnych to wtedy chyba jeszcze nie było.
– To może włoski?
– Może włoski. Ale jak to jest po angielsku? Chestnut to jest nie kalendarz, tylko ten, no, kałamarz. Kandelabr. Kasztanowiec.
– Dlaczego twierdzisz, że nienawidzę twojej poezji?
– Bo jak wychodziłeś, to powiedziałem coś o łzach i warzywach, a ty powiedziałeś, że jestem głupi.
– Coś o łzach i rynnach.
– O bakłażanach.
– Aha. Weź jeszcze pod uwagę, że ja przecież jestem trochę głuchy.
– „Bakłażany niepamięci zalały się łzami wspomnień”.
– A może wspomnieniami łez?
– Nie wiem. Nikt mi nigdy nie ukradł telefonu, a nawet bym się cieszył.
– …Tak jak ten, no, z Konopielki, który… No, jak on się nazywał… On tam wtedy z tą… Nie mogę sobie przypomnieć, skleroza starcza.
– Chyba na razie skleroza zwykła. Ale uważaj: skleroza starcza nie jest wtedy, gdy się zapomina, tylko wtedy, gdy temu zapomnieniu poświęca się za dużo uwagi.
– On grał w tym, no, serialu… „Mniej niż życie”…?
– „Więcej niż miłość”…?
– „Wspólna miłość”!