– Ruchasz się, czy trzeba z tobą chodzić?
– Chodzić…
– Ooo, to słodkie…
– … Przy nodze!
– Ruchasz się, czy trzeba z tobą chodzić?
– Chodzić…
– Ooo, to słodkie…
– … Przy nodze!
– Z tą złamaną nogą mieszkałem u mojego byłego, bo miałem wannę i schody.
– I to było ci na rękę?!
– No tak, bo on miał windę i prysznic.
– Chciałbym ci powiedzieć z pięć rzeczy naraz. To chyba lepiej ci powiem, niż będę pisał. Bo łatwiej o niedorozumienie na piśmie jednak, nawet między – a może zwłaszcza między – dwoma wygami.
– Zamiast „między dwoma wygami” przeczytałem „między dwiema nogami”.
– Hej, my się znamy?
– Nie…
– A tak pytam, bo widziałem, że się patrzysz, a ja mogę nie kojarzyć.
– Nie gniewam się.
– Bo się jeszcze nie znamy.
*
– I jestem sam jak ten palec.
– Jak ten palec u nogi?
– Nie, w dupie.
*
– Idę.
– Do domu?
– Przejrzeć się w lustrze.
– W lustrze?
– Coś dziwnego?
– Ależ zupełnie, zupełnie nic dziwnego.
*
– Wiesz, że ja wszystkie ciuchy w Paryżu kupiłem damskie?
– Jak to?
– Na przykład ta marynarka.
– Wygląda bardzo dobrze.
– Damskie ubrania dobrze leżą.
– Macie ze sobą coś wspólnego.
Koleżanka Aerte z kontuzjowanym kolanem, nad Wisłą:
– Muszę się wydostać z tych krzaków o prostej nodze!
Wiele lat temu o dziewiątej rano. Niedziela. Wracamy z klubu z mmm w towarzystwie drag queen w pełnym rynsztunku, chociaż na skromnie, bo po prostu peruka, biała skórzana mini i białe szpilki kozaki. Upiera się, żeby jechać tramwajem i wsiada w złą stronę. Jest to tramwaj starego typu, taki z relingami, poręczami pod oknem. Zadziera na tę poręcz nogę i wykonuje skłony do palców jak w szkole baletowej.
*
Udaje się nam namówić ją do opuszczenia jadącego w złą stronę tramwaju. Przechodzimy podziemiami pod rotundą. Drag queen porywa pączka ze sterty ciastek przywiezionych do jakiegoś baru, biegnie, wywijając nogami, i dla odwrócenia uwagi drze się wniebogłosy, wskazując na nas:
– Pomocy! Dresiarze! Oni będą mnie gwałcić!
*
Docieramy do Chmielnej. Drag queen bierze od jednego z nas torbę podróżną, którą rycersko pomagaliśmy jej nieść.
– Daj, zmienię buty. W tych nie mogę już wytrzymać.
Patrzymy na nią ze współczuciem: no tak, całą noc w wysokich białych kozakach na szpilkach.
Które niebawem zmienia na… wysokie kozaki na szpilkach, tyle że w panterkę. Po jakimś czasie chyba decyduje się iść boso.
*
Mijamy Bracką. Nasza towarzyszka musi zadzwonić, ale padła jej komórka. Ma jednak przy sobie kartę telefoniczną. Zerkamy do pobliskiej budki telefonicznej.
– Jaką masz kartę?
– Zwykłą.
– Ale słuchaj, tutaj potrzebujesz mieć kartę z czipem.
Drag queen rozgląda się niespokojnie na boki i decyduje się podejść do jakiegoś starszawego mężczyzny:
– Proszę pana, ja muszę zadzwonić. Ale ja nie mam z cipę! Czy pan ma z cipę? Ja potrzebuję z cipę!
*
Pan nie mógł pomóc. Idziemy więc do kiosku. Nasza dama pochyla się nad okienkiem i prosi o kartę telefoniczną. Wyciąga zza dekoltu banknot dwudziestozłotowy i mówi do sprzedawczyni:
– Proszszsz, tyle dzisiaj zarobiłam.
Na co kioskarka:
– To słabiutko, kochanieńka, słabiutko…