Archives for posts with tag: obciach

doświadczenie w uprawianiu nauki – około 30 lat

miesięczna pensja rektora UW – około 30 tysięcy złotych

oficjalne posługiwanie się tytułem, którego się nie posiada* – bezcenne

————————————————

* W Polsce istnieje jeden tytuł naukowy – profesora (potocznie: profesor zwyczajny lub belwederski) i jest dożywotni; profesor uczelniany lub nadzwyczajny to nazwa czasowo pełnionej funkcji (stanowiska), która nie powinna być stawiana  w miejscu przeznaczonym dla tytułu naukowego i stopni naukowych [1][2], zatem pan Pałys to nie żaden „prof. ucz. dr hab.”, tylko jeśli już „dr hab. Marcin Pałys, prof. UW”. Stawianie „prof.” (nawet z dopiskiem) przed nazwiskiem sugeruje posiadanie tytułu naukowego profesora. A posługiwanie się tytułem lub stopniem, którego się nie posiada, jest karalne (art. 61 § 1 k.w.), jak również obciachowe.

 

 

 

[źródło]

– I co tam u was słychać? Jak się udał pobyt?

– Angina. I trzy opryszczki.

– U mnie zapalenie zatok.

– Ale po czym to wszystko?!

– Po sześciogodzinnej podróży pierwszą klasą PKP z niedziałającym światłem i ogrzewaniem.

 

– Coraz lepiej. Że chcą za wstęp w sobotę piętnaście złotych, to jeszcze nie problem. Ale wyobraź sobie, że za szatnię trzeba osobno dopłacić.

– A ile?

– Ha, trzy złote. Trzy. Co za absurdalna suma. Złotówkę, dwie, bodaj i pięć – to bym jeszcze zrozumiał. Ale trzy złote?

– Szkoda, że nie jedno euro. Czyli 4,76zł, bo zakupione po kursie obowiązującym w lokalnym, klubowym kantorze.

– A jak z toaletą?

– Na razie bezpłatna. Ale i to się może zmienić.

– Tak! Zainstalują babcię klozetową, potwornie niemiłą, złośliwie komentującą klientów podczas mikcji, najlepiej długość ich prącia. I wydzielającą papier toaletowy.

– Lepiej wydzierającą. Z rąk osobom korzystającym z toalety.

– A w darkrumach zamontują specjalne liczniki, do których trzeba będzie wrzucić monetę.

– Żeby zapalić światło?

– Żeby zgasić!

– W Jolancie reżyser, widać, bardzo się przejął historią niewidomej księżniczki i zrobił przedstawienie, którego można spokojnie słuchać z zamkniętymi oczyma, bo na scenie nie dzieje się nic ciekawego, a śpiewają całkiem dobrze. Za to przy Zamku Sinobrodego przez tandetne odgłosy z głośników nie byłem chwilami pewien, czy jestem w operze, czy w teatrzyku dla dzieci.

Jedni, nie mogąc zasnąć, liczą barany, ja zaś wczoraj liczyłem, to jest czytałem sobie, listę ofiar katastrofy smoleńskiej. Przed obliczem Pana wszyscy są ponoć równi, czyli równo sądzeni będą za swoje uczynki. Na tej liście jednak przy niektórych nazwiskach poumieszczano jak najdocześniejsze tytuły – naukowe, wojskowe, zawodowe kościelne. Nie chciałem, żeby ci, przy których nie umieszczono „dr”, „ks.” lub (sic!) „adw.” lub ci, przy których umieszczono tylko część tytułów byli, excusez le mot, poszkodowani, więc uzupełniłem listę o wszystkie możliwe dające się znaleźć w Internecie tytuły. Rekordzistami byli, w moim prywatnym odczuciu panowie o tytułach:

ks. ppłk pil. mgr lic.*,
bp gen. dyw. dr hab.,
abp gen. bryg. mgr,
wiceadm. mgr inż.,
gen. broni pil. mgr,

chociaż ks. prałat mgr i lek. stom. też wyglądali ładnie.

Niestety, moją baranią edycję cofnięto. Kolega Krasnyj uświadomił mnie jednak, że można to sobie wyświetlić w historii zmian.

———————————————–

* mgr lic. to nie złośliwy żart, tylko zwyczajowy zapis tytułu „licencjat naukowy”, zwany też rzymskim lub kanonicznym, który na katolickich uczelniach teologicznych plasuje się powyżej magistra, a poniżej doktora i uprawnia do wykładania teologii.

– Popatrz na nią. Jak myślisz, „gdzie lubi”?

– Trzeba emerytce powiedzieć, gdzie ona powinna lubić: na widowni albo przed telewizorem.

%d blogerów lubi to: