– Nadchodzi jesień, więc ludzie piją na potęgę, bo boją się, że nie przeżyją zimy.
– A wiosną piją z radości, że jednak przeżyli.
– Zimą z kolei piją, żeby przeżyć.
– Co innego latem. Wtedy piją na luzie, żeby sobie pożyć.
– Nadchodzi jesień, więc ludzie piją na potęgę, bo boją się, że nie przeżyją zimy.
– A wiosną piją z radości, że jednak przeżyli.
– Zimą z kolei piją, żeby przeżyć.
– Co innego latem. Wtedy piją na luzie, żeby sobie pożyć.
– Aktualnie zakrywam nową warstwą farby rysy na ścianach…
– A co, drapiesz je z rozpaczy?
– Nein. Dzieją się tu dzikie rzeczy na imprezach muzyków.
– No wiesz co, jak tak można pozwalać gościom na takie rzeczy.
– Jestem dość ugodowy.
– Kto ma miękkie serce…
– Musi mieć twarde żebra.
– Czemu żebra?
– Żeby serce chronić!
– Wciąż się zastanawiam, czy zachowanie ochroniarzy przy wejściu do Muzeum Historii Żydów Polskich – czy to dla zwiedzających, czy służbowym – to aby nie jest celowe działanie artystyczne, projekt edukacyjny i interaktywna wystawa w jednym. Zrobiona za ciężkie pieniądze z grantów, żeby pokazać niebezpieczeństwa związane z odczłowieczeniem i totalitaryzmem.
When they answered the bell on that wild winter night,
There was no one expected – and no one in sight.
Then they saw something standing on top of an urn,
Whose peculiar appearance gave them quite a turn.
All at once it leapt down and ran into the hall,
Where it chose to remain with its nose to the wall.
[…]
In the night through the house it would aimlessly creep,
In spite of the fact of its being asleep.
It would carry off objects of which it grew fond,
And protect them by dropping them into the pond. […]
[Edward Gorey, The Doubtful Guest]
– Ej, a wiesz, ze w BUW-ie jest już mniej restrykcyjnie? Można wejść z plecakiem (!), rzecz jeszcze parę lat temu… chyba nawet rok temu, nie do pomyślenia. I przy wejściu nie robią już wziernikowania odbytu!