Archives for posts with tag: olfaktologia

– Przecież 30 centymetrów to z daleka widać!

– No a może nie widać, co?

– Widać… i czuć!

– Ale jak czuć z odległości, to chyba nie do końca dobrze?

– To miała być synestezja!!!

– Aaaa… to ten nerw, który odkryli radzieccy naukowcy, co łączy oko z innymi częściami ciała…

– Z drugim okiem, jeśli wolno posłużyć się obleśnym eufemizmem…

 

 

 

– Ooo! Jakie masz perfumy?

– Takie kadzidlane, prawda? To zasługa wetiwerii, kaszmiru, cyprysu, no i…

– Że co?

– To testosteron tak pachnie.

– A, no to kumam.

 

 

– To jest mięta z rumiankiem?

– Chyba tak.

– Czy herbata z  miętą?

– Nie wiem, może tak.

– To mięta z rumiankiem czy herbata z miętą?

– Kubek i tak jest po kawie, więc i tak czuć kawą!

– W tej bibliotece oprócz Śledzia wszyscy są z wykształcenia…

– Jakiego śledzia? Ktoś tam się nazywa Śledź?

– Nie, tak na nią mówimy, bo ma taką minę. I śmierdzi. Jest też Walkiria.

– Czemu Walkiria?

– Jakbyś ją zobaczył, to nie miałbyś wątpliwości czemu. Jak przechodziła przez bibliotekę, to się szyby trzęsły.

– Nie niszcz turków!

– Co?

– No nie skub turków!

– Jakich Turków?

– To są turki, te kwiatki.

– Aksamitki, znaczy?

– No!

– Wiesz, jak się je inaczej nazywa?

– No jasne: śmierdziuchy.

– A po francusku ich nazwa nawiązuje do Indii. To wszystko przejawy bardzo kosmopolitycznej ksenofobii.

—————————————————————–

Por. kwestia indyjska, zob. też tagetes musagetes.

%d blogerów lubi to: